Sławne maseczki marki Origins miałam okazję poznać dzięki Hexxanie. Ja sama do tej pory nie poddawałam się owczemu pędowi i licznym rekomendacjom, bo miałam próbki i miniatury kilku ich produktów i cóż... Nic mnie nie zachwyciło. Opisywanie dziś maski również. Nie zrozumcie mnie źle, ich działanie na skórę widać, ale znam kosmetyki, które mojej cerze służą podobnie, a są lepiej dostępne i, nie ukrywajmy, tańsze.
Wszystkie posiadane przeze mnie sztuki zamknięto w wygodnych tubkach z klapką. Szata graficzna spójna. Maseczka antystresowa ma pojemność 100 ml, a dwie pozostałe - 75 ml.
Calm To Your Senses, stress-relieving mask
Ta maska ma postać białej emulsji o kwiatowo-ziołowo-cytrusowym aromacie (według producenta pachnie rumiankiem i lawendą), do którego musiałam się przyzwyczaić. Mnie osobiście zapach ten specjalnie nie odstresowywał ani nie uspokajał (a raczej denerwował), ale to na pewno kwestia indywidualna. Można stosować ją dwojako: albo zamiast kremu na noc nawet codziennie, albo grubą warstwą kiedy czujemy taką potrzebę. Osobiście nakładałam ją jako krem na noc co drugi dzień.
To co najbardziej spodobało mi się w działaniu tego produktu to fakt kojenia rumienia i gry naczynek, i zauważalne wyrównywanie kolorytu skóry. Co do nawilżania, to przed sezonem grzejnikowym maska sprawdzała się pod tym względem bardzo dobrze, ale kiedy musieliśmy włączyć ogrzewanie, skóra niestety zaczęła mi się odwadniać i produkt Origins nie był w stanie temu zapobiec. Ogólnie na mojej skórze kosmetyk dawał bardzo podobne efekty, co np. różany krem Evree czy nieco droższy Dr Organic (oba opisywałam już na blogu). A skoro tak - to po co przepłacać.
Clear Improvement, Active charcoal mask to clear pores
Ten kosmetyk to szara, glinkowo-węglowa pasta o ziemistym zapachu. Należy nałożyć breję na twarz, poczekać aż wyschnie, a potem zmyć ciepłą wodą. Oczywiście jest to proces brudzący, ale ja załatwiałam sprawę pod prysznicem, więc nie będę narzekać. Po kosmetyk możemy sięgać mniej więcej raz w tygodniu i tak właśnie robiłam. Produkt mnie nie podrażnił.
Co do działania, ze względu na obecność węgla oczekiwałam mocnego oczyszczenia skóry, ale tu tego nie znalazłam. Po maskowaniu skóra była odświeżona i delikatnie oczyszczona, i tyle. Porów maska niestety nie ściągała, nie dawała wrażenia jedwabistej gładkości naskórka. Podobne efekty przynoszą na mojej twarzy chociażby tanie jak barszcz glinki Ziai, a zdecydowanie lepsze - czysta biała/zielona glinka, bez wspomagania ze strony węgla...
Drink Up Intensive Overnight mask to quench skin's thirst
Ta maska to również emulsja o przyjemniejszym niż maska antystresowa, owocowym zapachu. Nałożona cienką warstwą na skórę szybko się wchłania i nie zostawia lepkiego filmu.
Ją również stosowałam jako krem na noc co drugi dzień. Jeśli zdarzyło mi się nałożyć ją dzień po dniu, budziłam się z bolącymi gulami na twarzy (sprawdzone i potwierdzone kilka razy). Przy rzadszym stosowaniu nieprzyjemnych niespodzianek nie było, ale przyjemnych też nie. Na moją skórę ta maska działa jak normalny krem nawilżający i nie daje żadnych fajerwerków. Po przebudzeniu cera wyglądała normalnie. Produkt nie do końca radzi sobie z odgrzejnikowym odwodnieniem naskórka. Jeśli miałabym wybierać między Drink Up a Calm To Your Senses, powiedziałabym, że ta druga sprawdza się u mnie lepiej, bo łagodzi naczynka i rumień, czego przy masce nawilżającej nie zauważyłam.
Jak widzicie, kosmetyki Origins nie do końca leżą mojej skórze. Krem pod oczy i krem do twarzy z serii z żeń-szeniem też niczego mi nie urwały. No ale przecież nie ma kosmetyków uniwersalnych, które będą służyć dosłownie każdemu.
Ta maska to również emulsja o przyjemniejszym niż maska antystresowa, owocowym zapachu. Nałożona cienką warstwą na skórę szybko się wchłania i nie zostawia lepkiego filmu.
Ją również stosowałam jako krem na noc co drugi dzień. Jeśli zdarzyło mi się nałożyć ją dzień po dniu, budziłam się z bolącymi gulami na twarzy (sprawdzone i potwierdzone kilka razy). Przy rzadszym stosowaniu nieprzyjemnych niespodzianek nie było, ale przyjemnych też nie. Na moją skórę ta maska działa jak normalny krem nawilżający i nie daje żadnych fajerwerków. Po przebudzeniu cera wyglądała normalnie. Produkt nie do końca radzi sobie z odgrzejnikowym odwodnieniem naskórka. Jeśli miałabym wybierać między Drink Up a Calm To Your Senses, powiedziałabym, że ta druga sprawdza się u mnie lepiej, bo łagodzi naczynka i rumień, czego przy masce nawilżającej nie zauważyłam.
Jak widzicie, kosmetyki Origins nie do końca leżą mojej skórze. Krem pod oczy i krem do twarzy z serii z żeń-szeniem też niczego mi nie urwały. No ale przecież nie ma kosmetyków uniwersalnych, które będą służyć dosłownie każdemu.
Opinie Asi na temat tych kosmetyków przeczytać możecie tutaj.
Chcę je!
OdpowiedzUsuńjeśli się skusisz, mam nadzieję, że będziesz zdecydowanie bardziej zadowolony ode mnie ;)
Usuń"też niczego mi nie urwały" hahaha! kradnę i będę cytować! ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na KONKURS!
he he, ja tego powiedzonka też nie wymyśliłam, więc używaj na zdrowie ;)
Usuńmyślałam, że te kosmetyki są wspaniałe, gdy przeczytałam, że porównujesz je do Evree, to mi ulżyło. od dawna myślę o linii pomarańczowej ale na razie mam zapasy więc nie będę zamawiać.
OdpowiedzUsuńdla wielu osób są wspaniałe, ale mojej skóry nie zachwyciły...
UsuńNie używałam jeszcze żadnego kosmetyku tej marki;)
OdpowiedzUsuńczyli wszystko przed Tobą ;)
UsuńNie znam tych produktów.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSzkoda, że są takie sobie :) Zmywanie maseczek aż tak mi nie przeszkadza (używając gąbeczek) ale drobinki peelingu zawsze mnie denerwują i też zaczęłam robić to pod prysznicem, o wiele wygodniej :)
OdpowiedzUsuńszybkość i wygoda przede wszystkim ;)
UsuńNo niestety, sezon grzejnikowy to już level expert dla kosmetyków. Te, które spokojnie radzą sobie z nawilżeniem latem, zimą wysiadają (no chyba że kilka razy zwiększy się częstotliwość stosowania, ale na dłuższą metę jest to nie do wytrzymania).
OdpowiedzUsuńja w ciągu dnia noszę makijaż, więc o większej częstotliwości za bardzo nie ma mowy...
UsuńJa sobie ta ziona maseczke Drink Up zazyczylam na urodziny ale teraz mam watpliwosci :)
OdpowiedzUsuńmoże u Ciebie się sprawdzi. z tego, co pamiętam, z serii żeń-szeniowej byłaś zadowolona :)
UsuńMialam tylko krem pod oczy :) swietny byl :)
UsuńChyba nie miałam nigdy nic z Origins. Mogłabym skusić się na węglową, ale skoro mocnego oczyszczenie brak to już wolę własny mix glinki białej czy zielonej z węglem w kapsułkach :)
OdpowiedzUsuńja też wolę taki miks :)
UsuńMiałam próbki Drink Up i jestem w niej zakochana po uszy <3
OdpowiedzUsuńgood for you :)
UsuńChyba najbardziej by mnie skusiła ta pierwsza maska, ale to głównie ze względu na zapach, bo lubię lawendę:)
OdpowiedzUsuńMam bzika na punkcie masek błotnych, chociaż glinki też bardzo lubię, dlatego mam ich dość sporo i jakoś nie mogę zużyć;)
rozumiem :)
UsuńHmm... ja akurat jestem dość "nie maskowa". Kiedyś często sięgałam po glinki. Teraz jak już myślę o maskach, to raczej mam w głowie te w formie płachty, o właściwościach nawilżających/odżywczych. Najczęściej gdy moja skóra chce pić, po prostu nakładam grubszą warstwę kremu ;) Typowe maski zazwyczaj czymś mi podpadały.
OdpowiedzUsuńja w dalszym ciągu uwielbiam maski, zwłaszcza oczyszczające :)
UsuńMiałam Drink Up i była fajna, innych maseczek Origins jeszcze nie próbowałam. Szkoda, że Ci nie pasują. Ale jeśli masz inne lepsze to fajnie, jednak warto wracać do wypróbowanych kosmetyków:)
OdpowiedzUsuńno i logiczne jest, że jeśli o pielęgnację chodzi, wszystkim to samo nie będzie służyć ;)
UsuńTa marka do tej pory mnie nie kusiła, po Twojej recenzji tym bardzie mnie nie kusi.
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńChciałam kupić węglową,ale skoro słabo oczyszcza to sobie daruję. Kosmetyki Origins są chyba mocno przereklamowane...;)
OdpowiedzUsuńna pewno są rozreklamowane ;)
UsuńMam identyczne odczucia co do tej Drink Up, myslalam ze jako jedyna bo ogolnie ona ma swietne opinie w sieci. Mam cere podobna do Twojej I uzywam jej tez teraz na noc 2-3 x na tydzien I tez mnie zapycha po niej przy zbyt czestym uzywaniu. Ja juz na pewno sie nie skusze na inne z marki bez testow ale nawet one mnie nie kusza.
OdpowiedzUsuńmnie też niespecjalnie ciągnie w tym kierunku...
Usuńchyba się na nie skusze :) obserwuje i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńbardzo mi miło :) pozdrawiam :)
UsuńJa póki co jestem zakochana w glince białej i nie pozwalam sobie na romanse;))
OdpowiedzUsuńdoskonale Cię rozumiem. biała glinka jest super :)
UsuńPoznałaś, wypróbowałaś i wyrobiłaś sobie własne zdanie :) Taki był cel :)))
OdpowiedzUsuńLubię markę za dostępność od ręki oraz dobre promo, bo w regularnych cenach nie bardzo się opłaca kupować, zwłaszcza w UK ;)
Calm To Your Senses bardzo sobie cenię, ale odkryłam teraz jeszcze coś lepszego. Drink Up nieco mnie zmęczyła, mam kolejne opakowanie i raczej nie kupię kolejnego. Clear Improvement niezbyt dobrze wspominam. Fajna jest Retexturizing Mask with Rose Clay i to chyba moja naj naj naj jeżeli mam wybierać ;)
wbrew pozorom cieszę się z tego doświadczenia. dziękuję :**
Usuńróżanej glince pewnie dam kiedyś szansę, bo moja cera kocha i różę, i glinki ;)