Zdjęcia dwóch cieni, które dziś pokażę, od (zbyt) dawna mieszkają na moim dysku i czekają na swoje dwie sekundy. A pokazać te cienie moim zdaniem warto, więc niniejszym w końcu to czynię.
Produkty łączy to, że dostałam je oba od Hexxany. Myślę, że zostały nabyte w Niemczech, choć nie dam sobie za to żadnej kończyny uciąć.
Jeśli o Rival de Loop chodzi, z kolorówki znam jeszcze ichnią bazę pod cienie (klik), która jest rewelacyjna (miękka jak masełko i bardzo skuteczna), i którą serdecznie polecam. Z cieniem hot chocolate również się polubiłam. Nieważne, że opakowanie nieco zalatuje taniością. Cień ma piękny, chłodny odcień brązu i jest zupełnie nieproblematyczny we współpracy. Mały minus można mu dać za średnią pigmentację, ale za to jest naprawdę dobrym cieniem transferowym o przyjemnym, satynowym wykończeniu.
Skąd wzięła się nazwa cienia agnes b - black cherry - pojecia nie mam. Kolorowi daleko do wiśni. To raczej ciekawe bordo z fioletową poświatą. Opakowanie cienia szału nie robi (nie lubię małych odkręcanych pudełeczek), ale zawartość, jak w przypadku poprzednika, nie sprawia żadnych problemów w nakładaniu i rozcieraniu. Niestety i tu mamy do czynienia ze średnią pigmentacją i jakkolwiek przechodzi to w przypadku brązów i beżów, tutaj ewidentnie musimy się napracować, żeby uzyskać na oku ładny efekt i wydobyć wspomnianą fioletową poświatę. Najepiej nakładać cień po prostu na kolorową bazę.
Zdaje mi się, że Inglot ma pyłek podobny do tego cienia agnes b. Ktoś może potwierdzić?
Nie miałam pojęcia, że Rival de Loop ma w swojej ofercie cienie.
OdpowiedzUsuńJa też nie...;)
Usuńano mają kolorówkę - ale w Niemczech, nie u nas :)
UsuńTak właśnie pomyślałam :)
UsuńProdukty do makijażu Rival de Loop widziałam w Niemczech właśnie, więc może stąd masz ;)
OdpowiedzUsuńtak, już Asia potwierdziła :)
UsuńObie marki zostały kupione w DE :)
OdpowiedzUsuńdzięki Asiu :*
UsuńPodoba mi się ten drugi cień, od jakiegoś czasu chodziłam wokół Color Tatoo w odcieniu ...Pomegranate (?) ale boję się, że odcień czerwieni z moimi podkowami pod oczami nie będzie dobrze współgrał :(
OdpowiedzUsuńdobry kryjący korektor i próbujesz ;)
UsuńTen brąz jest świetny! Drugi kolor niestety zupełnie by mi nie pasował :)
OdpowiedzUsuńbrąz bardzo twarzowy, owszem :)
UsuńŁadne cienie, szkoda, że w Polsce z tej marki mamy tylko pielęgnację.
OdpowiedzUsuńech, nie można mieć wszystkiego :/
UsuńNie wiedzialam, ze Rival De Loop ma kolorowke! szkoda ze niedostepna, bo cienie wygladaja przepieknie!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPyłek z Inglota ma trochę inny kolor, chociaż jest dość podobny :) Ciut cieplejszy i mniej kryjący (jeśli myślisz o tym z serii 'Ozdoby do ciała').
OdpowiedzUsuńtak, właśnie o nim myślę. nie mam go, ale pamiętam, że podobny pyłek widziałam :)
UsuńRival de Loop to ta rossmannowa marka, o której wiem tylko, że jest, choć w Rossmannie zaopatruję się głównie w jego marki własne, a bywam regularnie, odkąd go mam niemal pod domem (i prawie zawsze, gdy gdzieś idę, przechodzę obok). Nie wiem czemu, jakoś mi zawsze nie po drodze. Już się zaciekawiłam, gdy się okazało, że tam jest dobra baza pod cienie (z moimi powiekami bez takiej ani rusz) i całkiem ładne kolory cieni... ale... no tak... w Niemczech... ;-)
OdpowiedzUsuńbaza Rival de Loop jest naprawdę dobra. pamiętaj o niej podczas wizyty w Niemczech :)
UsuńDokładnie tak jak pisze Katalina faktycznie Inglot ma coś troszkę podobnego choć nie w 100% :). Ale przypomina mi też nieco mój ulubiony cień mineralny z Lily Lolo - Chocolate Fudge Cake :)
OdpowiedzUsuńodkąd zobaczyłam Chocolate Fudge Cake u Ciebie, ciągle o nim pamiętam :)
UsuńRival de Loop ma fenomenalny odcień! bardzo takie lubie :)
OdpowiedzUsuńjest super, zgadzam się, ale niedawno dostałam od Asi jeszcze ładniejszy cień taupe :)
UsuńTo chętnie go na Twoim blogu zobacze :)
Usuńpokażę, ale znając moje tempo, może to trochę zająć...
Usuń