W lipcu kosmetyki kończyły mi się w szaleńczym tempie jeden po drugim. Chyba pobiłam swój rekord :)
Balsam nawilżający do ciała dla niemowląt i dzieci marki Pat&Rub wykończyła oczywiście moja córeczka. Produkt był bezzapachowy i bardzo dobrze nawilżał. Mała nie ma większych problemów z suchą skórą; wystarczyło nam aplikować balsam raz na dwa dni. Niestety widniejący obok niego krem do twarzy okazał się najsłabszym ogniwem serii Sweet. Od samego początku wytrącała się z niego woda, powodował kaszkę na skórze dziecka, a do tego bardzo trudno się rozsmarowywał - moje niemowlę nie miało cierpliwości do dłuższego wsmarowywania. Zużyłam do własnych dłoni. O lekkim kremie brzozowym Sylveco wypowiadałam się szerzej tutaj. Przyzwoity nawilżacz. Płyn micelarny z Biedronki nie został moim ulubieńcem. Owszem, zmywa makijaż, ale wolniej i gorzej niż micel Bourjois. Mimo iż posiadam wannę, nie mogę zmusić się do korzystania z niej. Jestem wyznawczynią prysznica. Dlatego pięknie pachnący płyn do kąpieli Dove zużyłam jako... mydło do rąk.
O paście do zębów AloeDent naskrobałam posta. Było zadowolenie, więc będzie i powrót. Krem do rąk Anidy nie do końca poradził sobie z moimi ogromnie problematycznymi dłońmi (klik), a antyperspirant Nivea poległ w starciu z wyższymi temperaturami. Niestety nie zapewniał mi całodziennego komfortu. Oliwka Hipp jest niezła, ale wolę oliwkę BabyDream, która w moim przypadku lepiej radzi sobie z nawilżaniem i uelastycznianiem skóry, a do tego ładniej pachnie. Odżywka do włosów Garnier Ultra Doux 5 ziół okazała się przeciętna aż do bólu. Nie szkodziła włosom, ale nic dobrego im też nie dała. Do tego denerwowała mnie jej rzadka konsystencja. Maść zapobiegająca odparzeniom pieluszkowym Pat&Rub oczywiście również zużyła moja dziewczynka. Fantastyczny produkt. Doskonale wywiązywał się z ochrony przed podrażnieniami, a jeśli się jednak zdarzyły, pomagał im szybko się goić. Działał lepiej niż Sudokrem.
Butelka po olejku Vatika znalazła się tu przez przypadek. Olejku jeszcze nie zużyłam, tylko przelałam do wygodniejszego opakowania z pompką.
Sól kąpielową Wellness&Beauty zużyłam do moczenia stóp. Nie mam zastrzeżeń. Próbki zapachu CK Down Town dostałam od Asi (Kosmetyczny-Przekładaniec). Perfumy ładne i trwałe na mojej skórze, ale na razie nie pobiegnę po flakon, bo dużo u mnie tego dobra... Maskę drożdżową Receptury Babuszki Agafii przedstawiałam wam tutaj. Polubiłam ten produkt, bo moje włosy wyglądały po nim naprawdę dobrze. Zużyłam miniaturę serum do szyi i dekoltu Clarins, którą dostałam w gratisie do zakupów. Zupełnie nie wyrobiłam sobie zdania na temat tego kosmetyku. Serum pod oczy i na kontur ust Gerovital Plant okazało się ciekawym i dość skutecznym produktem (klik). Jajko do makijażu Real Techniques, o którym pisałam w języku angielskim tutaj, było ze mną od grudnia. Od tego czasu nie zniszczyło się ani nie odkształciło, ale na początku miesiąca znalazłam na nim podejrzanie wyglądające czarno-zielonkawe plamki. Wydaje mi się, że to pleśń, którą próbowałam wyciąć, ale ciągnie się daleko w głąb. Nie wiem, czy to moja wina, czy właściwie odciskiwałam produkt z wody po praniu, czy może po prostu ten materiał tak ma. Wielka szkoda, bo uwielbiałam efekt, jaki daje stosowane z podkładami, zwłaszcza mineralnymi. Półlitrową flachę oleju arganowego dostałam z 2 lata temu od brata. Stosowałam do wszystkiego: włosów, ciała, twarzy, dodawałam do maseczek. Niesamowicie wydajny produkt. Zużyłam też odsypkę aloesowej maski algowej Bielendy (klik), którą dostałam od Agaty. Była bardzo dobra, ale znam jeszcze lepsze (Organique). Masełko do skórek Burt's Bees stosowałam raz dziennie, przed snem, więc nie dałam mu szansy się wykazać. Nawilżało, ale żeby moje skórki wyglądały nienagannie, musiałabym sięgać po nie kilkakrotnie w ciągu dnia, o czym przy absorbującym dziecku się nie pamięta... Pachniało świetnie, prawdziwą cytryną. Lakier Essence c&g 36 enchanted fairy zmieszałam z innym lakierem, bo oba trochę mi się znudziły. Pękacze Barry M powędrowały do kosza, gdyż od dwóch lat ani razu po nie nie sięgnęłam. Wyrzuciłam też matujący top coat Rimmel, bo przestał matowić, a jako zwykły top coat też się nie sprawdzał.
Antyperspiranty Dove bardzo lubię. Nie inaczej było z tą sztuką. Nie mam zastrzeżeń. Skończył mi się też hydrolat z zielonej herbaty z e-naturalne. Używałam go do mieszania glinek. Nie podrażniał mnie. Nie podobał mi się jednak jego słodki, ulepowaty zapach. Zużyłam również glicerynowe mydło Organique, o którym pisałam tutaj.
Uff, trochę tego jest, prawda?
Uff, trochę tego jest, prawda?
Poszalałaś :). Zaciekawiłaś mnie tą maską Babuszki Agafii. To z Burt's Bees to masełko do skórek?
OdpowiedzUsuńto masełko do skórek. już dopisałam parę słów na jego temat :)
UsuńAż miło czytać o denkach maluszka :) Może z niej tej wyrośnie blogerka :D
OdpowiedzUsuńha ha, może :)
UsuńSzaleństwo zużywania :) Tego płynu do kąpieli mogłaś chyba użyć też jako żelu pod prysznic?
OdpowiedzUsuńA co do pękaczy - grunt że poszły bez żalu :) Ja miałam w swoim czasie chyba trzy różne, a teraz też nie mam już żadnego z nich, bo przestawiłam się na inne wykończenia. Taka chyba niewdzięczna dola chwilowych mód - wpadają szturmem na rynek, po czym niedługo później znikają bez śladu ;)
mogłam, ale mam tyle tego w zapasie, że zużyłam jako myjadło do rąk :)
Usuńprawda, najprawdziwsza prawda... ciekawe, czy z piaskami też tak będzie
Pewnie docelowo tak, chociaż powiem Ci, że tak jak początkowo za nimi nie przepadałam, tak teraz stanowią moje, jak to się mówi, go-to wykończenie. Piaski schną bardzo szybko, większość z nich długo się trzyma, w dodatku nie trzeba się martwić odbitą pościelą ;) Póki co mam 6 piasków i cały czas rozglądam się za kolejnymi korzystając z okazji że wciąż są produkowane :D
Usuńcoś w tym jest. ich błyskawiczne wysychanie jest zaletą nie do przecenienia :)
UsuńSimpluś ale poszłooo w śmieci ;)
OdpowiedzUsuńPopatrz, jak na te kosmetyki dla dzieciaczków trzeba uważać - niby ta sama seria..
Ja też bardzo lubię to jajo od RT ale moje drastycznie zmieniło kolor, odbarwiło się :(
a jak siata z denkami wypchana była ;)
Usuńchciałam o tych kosmetykach dla dzieci Pat&Rub napomknąć, bo kiedyś tam kilka osób wyraziło zainteresowanie:)
serio? moje mimo częstego prania nie zmieniło koloru. tylko te plamki...
Noo - to ten Dr. G go tak wyżarła chyba :D ale bardzo go lubię - nie sądziałam, że aż tak :D
Usuńrozumiem :)
Usuńgratuluję zużyć:)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
UsuńWow spore denko!!!! Mam tą maseczke Babuszki agafii w kolejce do użycia!
OdpowiedzUsuńoby się sprawdziła :)
Usuńale spore denko :)
OdpowiedzUsuńkojarze to serie barry m :) kiedys bardzo ja lubialam, no ale efekt juz jest "nie na czasie" :)
tez juz jakis czas temu sie tych lakierow pozbylam (czarny i rozowy)
tak wyszło :)
Usuńmi pękacze podobały się przez chwilę. już mi dawno przeszło :)
Super denko! Mam ten krem do rak Anidy i na moje potrzeby mi wystarcza. Jajko z RT uzywam chyba od listopada (obecnie od ponad dwoch miesiecy sie w ogole nie maluje), ale na szczescie jeszcze zadne niespodzianki sie na nim nie pojawily. :)
OdpowiedzUsuńwierzę. to te moje dłonie takie problematyczne są :(
UsuńŚwietne denko:) Żadnego z tych produktów nie miałam okazji używac, ale krem brzozowy mnie kusi
OdpowiedzUsuńpolecam, dobry jest :)
UsuńUwielbiam zapach kulki Pearl&Beauty i kremu do rąk Anida:)
OdpowiedzUsuńDla mnie niezawodnym antyperspirantem na upały jest Vichy taki w tubce 7 day coś tam:P Takie drogeryjne kulki zostawiam sobie na chłodniejsze miesiące.
kulki Vichy jeszcze nie miałam,:)
UsuńHydrolat mnie ciekawi, No i zazdroszczę ci oleju <3
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOjeja, rzeczywiście zaszalałaś!
OdpowiedzUsuńtak wyszło :)
UsuńA próbowałaś oliwkę Babydream { tę niebieską, bo chyba piszesz o fur mama } ? Ja ostatnio kupiłam w zastępstwie za Hipp i u mnie sprawdza się znakomicie a kosztuje połowę mniej :D
OdpowiedzUsuńszczerze mówiąc nie próbowałam. muszę porównać składy i wtedy się zastanowię, czy wypróbować niebieską wersję :)
UsuńCiekawostka z tym spleśniałym jajem. Będę musiała uważać na swoje ;]
OdpowiedzUsuńdaj znać, gdyby się z nim coś działo :)
UsuńU mnie to jajo jakoś wybitnie szybko poszło w kosz :( Nie wiem co zrobiłam nie tak. Za to kupuję jednorazowe gąbki i mam tyle samo radości :)
Usuńjednorazowe gąbki są dobre, ale jajem uzyskiwałam lepsze rezultaty...
UsuńTen micel z Biedronki kusił mnie kilka razy, tak tylko żeby się przekonać jak działa, ale większość osób go krytykuje, więc odpuściłam ;)
OdpowiedzUsuńa ja mam właśnie wrażenie, że większość osób go chwali :)
UsuńKusi mnie najbardziej maska drożdzowa Babuszki Agafii. Sławnego micela z Biedronki nie miałam, a z oliwką Hipp mam podobnie - fajna, ale wolę Babydream dla mam.
OdpowiedzUsuńMuszę sobie kupić koniecznie butlę oleju arganowego, to teraz priorytet na mojej liście.
OdpowiedzUsuńU mnie pękacze nadal są w użyciu i nic złego się z nimi nie dzieje. Aż zaskoczona jestem :) Jedynie Lovely poszły dawno w kosz, wyschły na wiór...
mi się przestał podobać efekt, jaki dają pękacze, więc po co trzymać te lakiery, skoro nie sięgnęłam po nie kopę czasu ;)
Usuńładnie poszło :)
OdpowiedzUsuńtak ;)
UsuńAle Ci dobrze poszło, a Twoja maleńka Panna Ci w tym pomaga;) U mnie w lipcu kiepsko, sama nie wiem czemu:P
OdpowiedzUsuńmaleńka panna nie połknęła jeszcze kosmetycznego bakcyla,ale to chyba kwestia czasu ;)
Usuńależ się napracowałaś, moja droga! a te dwa litry oleju arganowego robią wrażenie, szczególnie że ostatnio Lu przyszła do mnie ze swoim arganem, żeby mi zrobić odlewkę, patrzę, a tu taki psitek, może z 15 ml. nie wiedziałam, że ten olej istnieje w przyrodzie w takich gigaflaszkach :O
OdpowiedzUsuńyyyy, pół litra, dwa lata. się mnie zmieszało, ale i tak wielkość robi wrażenie :D
Usuńw Maroku istnieje. właśnie zaczęłam kolejną półlitrową butlę oleju arganowego, którą z tego kraju przywiózł mi mąż przyjaciółki. niestety chyba jest zrobiony z arganu uzyskiwanego z kozich kupek, ma dość nieprzyjemny zapach, a nie jest zjełczały :/
Usuń