Tusz podesłała mi do wypróbowania Hexxana. Miałam już do czynienia z maskarami marki i dobrze je wspominam, zwłaszcza klasyczną Hypnose. Byłam zatem dobrej myśli, a czekało mnie nie lada zaskoczenie. I niestety nie in plus.
Trzeba przyznać, że ubranko ta maskara ma śliczne. Smukłe, czarne, eleganckie, a do tego przyozdobione prześlicznym motywem kwiatowym. Na pewno ucieszy oko każdej sroki. W środku kryje się klasyczna spiralka zwężająca się ku górze. Na czubeczku szczoteczki zawsze zostaje glut, który trzeba w ten czy inny sposób usunąć. Konsystencję tuszu określiłabym na suchawą, ale nie miałam go "od nowości".
Jak widać, na moich rzęsach lalkowego efektu nie ma. Są one podkreślone dość delikatnie; brakuje zjawiskowego wydłużenia, zwiększenia objętości i podkręcenia. Do tego szczoteczka nie jest najlepsza w rozczesywaniu. Gdyby zaś próbować nakładać więcej warstw niż dwie w celu budowania efektu, możemy liczyć jedynie na zjawiskowe sklejanie, vel efekt pajęczych nóżek, i jakieś grudki na rzęsach...
Najgorsze jest jednak to, że tusz po kilku godzinach od nałożenia, niezależnie od warunków atmosferycznych, sypie się i rozmazuje, fundując nam pod okiem klasyczną, bynajmniej upiększającą pandę. I robi to kosmetyk z wyższej półki, za który trzeba wybulić całe dwadzieścia dwa i pół funta. Nieładnie Lancome, oj nieładnie.
Opakowanie jest bardzo ładne ;) Ale efekt pandy i to że daje tak słaby efekt, do mnie nie przemawia...
OdpowiedzUsuńopakowanie to nie wszystko, liczy się wnętrze ;)
Usuńdobrze powiedziane ;)
Usuńojej...no co Ty? za taką kasę takie coś? nieładnie i to bardzo nieładnie!
OdpowiedzUsuńno właśnie :/
UsuńHmm. daje jak dla mnie efekt trochę spider lashes, ale to tylko moja opinia :)
OdpowiedzUsuńOdwiedź i mnie czasem :))
owszem, robi to przy kilku warstwach
UsuńJa miałam takie same odczucia przy Hypnose Dramat, znaczy Drama... MA-SAK-RA! Żal mi było tylko przyjaciółki, która wydała grubą kasę na ten tusz, żeby zrobić mi przyjemność.
OdpowiedzUsuńGlutek był, pajęcze nóżki też, do tego okropny zapach tuszu i osypywanie się. Nie, nie i jeszcze raz nie. Szkoda, że Lancome zawodzi nie pierwszy raz.
Pozdrawiam,
Stefka
hej Stefciu, dziękuję za komentarz :)
Usuńprzyznam, że miałam hypnose drama (kawał czasu temu) i u mnie sprawdzała się całkiem w porządku, nie osypywała się... może lancome pozmieniał formuły i coś namieszał? hm
Być może tu leży sedno sprawy. Ja swój egzemplarz dostałam 1,5 roku temu. Wiem, że przyjaciółka kupowała w Sephorze i że pani sprzedawczyni bardzo ją namawiała na tę właśnie maskarę, bo pierwszym jej wyborem był właśnie Doll Eyes. ;)
UsuńS.
po tej przygodzie przynajmniej wiesz, do czego nie wracać ;)
UsuńA to łobuz. Mimo, że sama mam raczej niesforne rzęsy, to gdybym kupiła ten tusz, spodziewałabym się czegoś więcej.
OdpowiedzUsuńja nienawidzę, kiedy tusz się osypuje. to dla mnie najgorsze maskarowe wykroczenie. a już w ogóle nie mogę tego wybaczyć tak drogiemu kosmetykowi...
UsuńJa mam miniaturkę tego tuszu, z żalem dobijam do końca i na 100% ponowię zakup. Uwielbiam go i u mnie efekt jest iście lalkowy. Do tego kształt szczoteczki jest jak stworzony pod moje rzęsy. Uwielbiam. Żałuję tylko, że nie zrobiłam zdjęć rzęs nich pomalowanych, bo teraz maluje się już resztkami ;-)
OdpowiedzUsuńMoże Twoje opakowanie było jednak za długo otwarte? U mnie ten tusz ani nie skleja rzęs, ani nie obsypuje. Tusze Lancome podbiły moje serce.
dostałam tusz przed upływem 3 miesięcy od otwarcia, więc można uznać, że nie był za długo otwarty...
Usuńdo tej pory miałam dobre doświadczenia z maskarami Lancome. dopiero ta robi mi takie nieprzyjemne niespodzianki. cieszę się jednak, że u Ciebie się sprawdza :)
Nie no, trzy miesiące to dobry czas na tusz, nie ma zatem dla niego żadnego usprawiedliwienia :-( Mam nadzieję tylko, że się nie okaże, że po prostu tusz w miniaturce z jakiegoś powodu działa lepiej - go używałam przez około pół roku i było ok.
Usuńoby :)
UsuńO kurcze, to ja mam z kolei skrajnie odmienną opinię :) Kiedyś miałam okazję wygrac ją w konkursie i wspominam fantastycznie. Nawet planuję kupic kolejną.
OdpowiedzUsuńto super, że u Ciebie się sprawdzał. tak powinno być :)
UsuńCo znaczy że nie miałaś go od nowości? o.O
OdpowiedzUsuńto znaczy, że dostałam go w spadku od koleżanki po kilku użyciach :)
UsuńFaktycznie efekt zupełnie średni.. chyba właśnie dlatego nigdy nie kupuję wysokopółkowych tuszy ;)
OdpowiedzUsuńja w sumie najbardziej lubię średniopółkowe :)
UsuńOj to ja już wolę tańszy tusz, który mi się sprawdził :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie znoszę testować tuszy, boję się, że się zawiodę i w 90 % niestety się to sprawdza.
OdpowiedzUsuńa ja lubię poznawać nowe kosmetyki :)
UsuńWidzę, że masz podobną historię do mojej a już liczyłam, że może to moja budowa oka.... Na początku było wielkie WOW, bo u mnie faktycznie pięknie podkreśla rzęsy, szczoteczka została jakby dla nich stworzona. Bajka ♥ Konsystencja tuszu od samego początku nie jest zbyt wilgotna, dzięki temu super rozprowadza się na rzęsach. Jednak jak tylko zaczęło robić się ciepło regularnie pojawiał się efekt pandy pod oczami....
OdpowiedzUsuńTusz, który dostałaś był "świeży" przed upływem moich ustawowych 3 miesięcy. Mam jeszcze jedną sztukę, bo zachwycona pierwszym zakupem kupiłam podwójny zestaw i teraz pluję sobie w brodę.
Dla mnie najlepszym tuszem Lancome zostanie klasyczna Hypnose. Jednak Doll Eyes ma bajeczną szczoteczkę, którą uwielbiam....
uch, sama znalazłam tusz, który rewelacyjnie wygląda na moich rzęsach, a też się osypuje i rozmazuje. wielka, wielka, wielka szkoda. swoją drogą ja to mam szczęście, żeby dwie aktualnie używane maskary mi to robiły :P
Usuńprzejrzyj komentarze wyżej. kilka dziewczyn lubi tę maskarę, może będą chciały ją odkupić od Ciebie :)
u mnie klasyczna Hypnose też najlepiej się sprawdza :)
Ostatnio zdecydowałam się na zakup So Couture L'oreala i powiem Ci, że bardzo fajnie mi się go używa od pierwszej chwili. Jestem mile zaskoczona efektem, no i nie osypuje się ani nie odbija.
UsuńCo do Doll Eyes odłożyłam ją dla kogoś, kto na pewno będzie się z niej cieszyć :)
maskary l'oreal jeszcze przede mną, ale mam zamiar w przyszłości wyeksplorować trochę tę markę :) tak samo, jak bourjois :)
Usuńraczej taki bubelek! a tyle kasy:(
OdpowiedzUsuńno właśnie :/
UsuńKlasyczną Hypnose też bardzo polubiłam i miałam ochotę wypróbować również tą wersję. Po wielu nieprzychylnych opiniach postanowiłam jednak sobie odpuścić.
OdpowiedzUsuńno cóż, od siebie nie mogę jej polecić ;)
UsuńMi efekt na twoich rzęsach się podoba, nawet bym się nie spodziewała, że to taki bubelek. Ja mam czarna kredkę tej marki, ale tez bez szału :/
OdpowiedzUsuńluksusowe kosmetyki nie powinny się tak zachowywać,c'nie?
UsuńAktualnie używam klasycznej Hypnose- jest ok, ale od tuszu z wyższej półki spodziewałam się więcej. To już moja trzecia mascara Lancome i chyba ostatnia. Choć opakowania mają bardzo w moim guście- to fakt.
OdpowiedzUsuńjak dla mnie klasyczna Hypnose to najlepsza lancomowa maskara :)
UsuńTo nieciekawie... Efekt rzeczywiście nie powala, a jeśli jeszcze nie jest trwały, to niedobrze...
OdpowiedzUsuńno właśnie :/
UsuńDlatego właśnie boję się inwestować w drogie tusze ;)
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńUżywałam tylko oryginalnego - pierwszego Hypnose i tamten okazał się rewelacyjny. Innych nie miałam, ale słyszałam, że żadna z kolejnych wersji nie przebiła pierwszego z tuszy.
OdpowiedzUsuńmiałam kilka maskar Lancome i w moim odczucia klasyczna Hypnose jest rzeczywiście najlepsza :)
UsuńJa jakoś z tuszami Lancome nie mogę się polubić..żaden jeszcze się u mnie nie sprawdził:(
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńNie inwestuję w drogie tusze bo te średnio i niskopółkowe dają sobie radę :-)
OdpowiedzUsuńu mnie też :)
UsuńNiestety potwierdzam ...do dziś żałuję że skusiłam się na zestaw z tym tuszem (dobrze żę chociaż płyn do demakijażu okazał się fajny) i też pisałam nieładnie Lancome ;)
OdpowiedzUsuńojej, szkoda pieniędzy... :(
UsuńSerio? U mnie jest trwały :) Lubię go ale fakt, efektu Diorshow nie powtórzył :(
OdpowiedzUsuńserio, niestety :(
Usuń