Czerwiec minął mi jak jeden dzień. Lotem błyskawicy. Przyniósł ze sobą okrągłą rocznicę moich osiemnastych urodzin. Jak ten czas zapiernicza! Czasie, zwolnij troszeczkę...
Mimo iż smarowałam i konserwowałam się jak zawsze, zużyć aż tak wiele nie ma. Może i dobrze, nie będzie dużo pisania. Choć nie, będzie - w poście z czerwcowymi nowościami. Już wkrótce.
Na wyjeździe w Polsce zużyłam trzy maski: bardzo dobry peeling enzymatyczny Organique (klik) o właściwościach oczyszczająco-ściągających oraz liście zielonej oliwki Ziai (zmatowiła skórę i ściągnęła pory) i dwuetapowy zabieg odmładzająco-regenerujący Skinlite (skóra była po nim nawilżona, gładka w dotyku i ładnie napięta). Wymęczyłam też pastę do zębów Himalaya Herbals, której nie polubiłam, bo zauważyłam, że nie radzi sobie z usuwaniem z zębów osadu po kawie. Ma przyjemny smak i jest łatwo dostępna, ale raczej do niej nie wrócę. Nie wrócę też do toniku Queen of Hungary Mist marki Omorovicza (klik), bo nie dość, że jest bardzo drogi, to po aplikacji wychodził mi na policzki rumień. Lekko nawilżające właściwości produktu nie rekompensowały mi tego dyskomfortu. Zmywacz do paznokci Golden Rose był w porządku. Skutecznie zmywał lakiery. Nie przebił jednak mojego ulubieńca, czyli zielonej Isany, która ma większą pojemność, jest równie skuteczna i ładniej pachnie.
Gąbeczkę do podkładu przypominającą kształtem (nie materiałem) zminiaturyzowane jajo Real Techniques dostałam od Justyny. Stosowałam ją codziennie przez około miesiąc i, jak widać, zaczęła się kruszyć. Prałam ją po każdym użyciu, ale delikatnie. Nie jest to jednak ten sam mięciutki materiał, z którego wykonane jest jajo RT - ten maluch jest dużo sztywniejszy. Może to zaważyło o nietrwałości. Niemniej pracowało mi się z nią całkiem nieźle dopóki odpadające kawałeczki nie zaczęły robić mi bałaganu na toaletce. Wykończyłam też w końcu krem CC 123 Perfect od Bourjois (klik), który okazał się nadzwyczaj wydajny - wystarczył na jakieś 8 miesięcy prawie codziennego stosowania. Nie zamierzam do niego wracać, bo o ile tuż po aplikacji wyglądał na twarzy dobrze, to na mojej skórze wcale nie zastygał (nawet utrwalony pudrem), przez co migrował, zbierał mi się w liniach mimicznych, ścierał się podczas rozmów przez telefon i nie trzymał konturu. Myślę, że jest to raczej produkt dla cer normalnych i suchych niż tłustych czy mieszanych.
Jeśli chodzi o pielęgnacje ciała, dominują tu produkty do dłoni i stóp z rodzynkiem w postaci olejku antycellulitowego z BU (klik). Bardzo go polubiłam, bo ładnie ujędrnia skórę (cellulitu samym smarowaniem nie usuniemy), jest względnie nietłusty i szybko się wchłania. Jeśli o dłonie chodzi, zużyłam swojego najulubieńszego ulubieńca - mocznikową Isanę - na noc (jak nic innego nawilża, natłuszcza i regeneruje skórę moich dłoni, a to wszystko w bardzo przystępnej cenie) oraz lipidowy krem do rąk Mixy na dzień (klik). Ten drogawy otulacz sprawdzał się u mnie tylko, kiedy skóra dłoni była w miarę dobrym stanie. W kwestii stóp wykończyłam bardzo dobry peeling Evree, który pozwalał mi utrzymywać skórę stóp we względnej miękkości oraz mocno średni krem zmiękczający do stóp Fusswohl (klik), który śmierdział uryną i środkiem do czyszczenia toalet, a przy tym działaniem nawilżająco-zmiękczającym specjalnie się nie popisał. Próbki kremu Clinique superdefens SPF 25 wstępnie wykazały, że krem jest w porządku - nawilża i stanowi dobrą bazę pod podkład. Mógłby sprawdzić sie u mnie zimą, bo latem sięgam po większe filtry.
I to wszystko w tym miesiącu :)
Ja nie długo będę kończyła swoje „19” urodziny :) już 10-ty raz :)
OdpowiedzUsuńw takim razie jestem o rok od Ciebie starsza :)
Usuńa ja dwa od Ciebie :-D
UsuńMuszę koniecznie spróbować tej najulubieńszy z ulubionych krem do rąk ;) Ja już nie będę wspominać o swoich urodzinach wcale ..
OdpowiedzUsuńkoniecznie :) kocham miłością niezmienną od kilku lat :)
UsuńTo co? Teraz już zawsze będzie "18 + VAT"? ;)
OdpowiedzUsuńhahaha :) fajnie to napisałas :)
Usuńtak brzmi lepiej ;)
UsuńOj, chcę ten peeling enzymatyczny! :)
OdpowiedzUsuńja się bardzo cieszę, że go wypróbowałam :)
UsuńJa też mam ochotę na ten peeling ;)
Usuńten peeling enzymatyczny mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńjest to ciekawy kosmetyk :)
Usuńładne denko! :)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
UsuńBardzo lubię tą serie z Ziaji :)
OdpowiedzUsuńja znam tylko tę maseczkę :)
Usuńmoja jedna gabeczka też się juz sypie :/
OdpowiedzUsuńjak zawsze spore denko. A wiesz co lubię w Twoich denkowych postach? Najbardziej to, że po nich pojawiają się posty z nowościami :)
dlatego zaczynam od denek - żeby budować napięcie :D
UsuńNapięcie jest :)
UsuńMam ochotę na ten peeling enzymatyczny. I olejek BU też brzmi zachęcająco:)
OdpowiedzUsuńMam ochotę na ten peeling enzymatyczny. I olejek BU też brzmi zachęcająco:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOlejek z BU wzbudził moje zainteresowanie. Jestem na etapie używania olejków do każdego skrawka ciała, więc muszę go w przyszłości wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńpolecam. ma naprawdę dobry skład :)
Usuńlubię isanę :)
OdpowiedzUsuńja również :)
UsuńO peelingu słyszałam już bardzo dużo dobrych opinii :-) z pastą do zębów z Himalaya Herbals też już zakończyłam przygodę ;-)
OdpowiedzUsuńja też. mam już ulubioną pastę i jej będę się trzymać :)
UsuńKusi peeling z Qorganique, ale to już wiesz. Wypróbowałabym też olejek z BU i na pewno kiedyś go przetestuję :)
OdpowiedzUsuńpeeling enzymatyczny z BU też nie jest najgorszy :)
UsuńTego wariantu pasty z HH nie znam, w sumie to uczepiłam się jednej Mint Fresh, ma fajną żelową konsystencję i jest przyjemnie miętowa. Spróbowałam też paru innych, lecz ta mi najbardziej pasuje.
OdpowiedzUsuńZ kolei ja z przyjemnością wracam do CC Bourjois :)
ja do HH raczej nie będę wracać. nie kuszą mnie inne warianty :)
Usuń