Kiedy pod koniec zeszłego roku dowiedziałam się o nowościach w asortymencie Bielendy, a szczególnie o linii skin clinic professional, i poczytałam sobie o tych kosmetykach, poczułam nie tyle zainteresowanie co ogromną chęć (no dobra, pożądanie, there, I said it) przetestowania na sobie wariantu z 10% kwasem migdałowym. Mam tłustą cerę z przebarwieniami i rozszerzonymi porami, i walczę z nadprodukcją (w moim odczuciu) sebum. Dodatkowo czytałam, iż kwas laktobionowy, który jest jednym ze składników aktywnych w tych kosmetykach, wpływa dobrze na rumień i naczynka. Poprosiłam zatem o swój zestaw w prezencie bożonarodzeniowym. Dlaczego zestaw? Po pierwsze, kosmetyki mają się wzajemnie uzupełniać, a po drugie - producent obiecuje, że równoległe stosowanie serum i kremu gwarantuje cofnięcie biologicznego wieku skóry o 10 lat.
Kosmetyków używałam od początku stycznia z następującą częstotliwością: tonik codziennie wieczorem, serum co drugi dzień, bo wychodzi mi po nim rumień i obawiałam się, że codzienne stosowanie skończy się nowymi teleangiektazjami ("pajączkami"), krem co drugi dzień wieczorem razem z serum oraz maseczkę raz na jakiś czas. Wszystko oprócz serum, którego zostało jeszcze na kilka aplikacji, właśnie zdenkowałam.
Serum i krem zapakowano w kartoniki, na których widnieje dużo informacji dotyczących tej linii, łącznie oczywiście z imponującymi obietnicami producenta oraz składem. Co do tego ostatniego, działanie kosmetyków linii opiera się na trzech kluczowych substancjach: kwasie migdałowym, kwasie laktobionowym oraz witaminie B3. Jakie dokładnie jest ich zadanie przeczytacie na kartonikach; nie będę tu tego przepisywać.
Tonik zamknięto w przezroczystej butelce z klapką. Ma typową dla tego typu produktów konsystencję wody i pachnie słodkawo, przyjemnie. Nie wysusza skóry, ale też nie powiedziałabym, że ją silnie nawilża. Na pewno w jakimś stopniu przygotowuje ją na kolejne mazidła.
Serum ma postać mocno rozwodnionego żelu. Umieszczono je w szklanej butelce z pipetą. Pipeta nabiera porcję produktu, która wystarcza na nałożenie i na twarz, i na szyję. Produkt dość szybko się wchłania, w czym pomaga krótki masaż. Mi po każdej aplikacji wychodził na policzki i nos rumień, ale po około godzinie koloryt twarzy wracał do normy. Po kilku minutach od nałożenia serum musiałam potraktować skórę twarzy kremem, inaczej odczuwałam nieprzyjemne ściągnięcie naskórka.
Krem również delikatnie i słodkawo pachnie. Ma postać lekkiego masełka. Jest dość odżywczy i w moją tłustą skórę nie wchłaniał się do końca - zostawiał błyszczący się film. Produkt stosowałam na noc, więc nie wiem, jak sprawdziłby się pod makijażem. Rano moja skóra była zauważalnie nawilżona i odżywiona, ale nie aż tak świetnie, jak po różanym kremie Dr Organic (klik).
Maska w moim odczuciu jest najsłabszym ogniwem serii. Doceniam formę nasączonej płynem płachty ze względu na prostotę użycia. Produkt delikatnie nawilża i rozświetla cerę, ale efekt nie jest tak dobry, jak na przykład po glinkach. To taka maseczka bankietowa, do szybkiej aplikacji przed jakimś wyjściem.
Ponieważ kosmetyki stosowałam równolegle, trudno wyrokować który z nich zapewnił mi jakie efekty. Zresztą najprawdopodobniej poszczególne produkty uzupełniały swoje działanie i być może było ono silniejsze i bardziej zauważalne niż na przykład przy stosowaniu samego toniku, samego serum czy samego kremu. Wnioski te wysuwam na takiej podstawie, że czytałam o serum, iż nic nie robi (stosowane samodzielnie), a ja po całej kuracji widzę jednak różnicę.
Ok, jakie efekty całej kuracji zaobserwowałam u siebie? Najłatwiej chyba będzie, jeśli odniosę się do nich komentując obietnice producenta:
- skóra wygląda na młodszą - Tak, jest gęstsza, bardziej napięta.
- jest gładka, jędrna, matowa, pełna blasku, o jednolitym kolorycie - Skóra twarzy rzeczywiście jest po kuracji gładsza, moje linie mimiczne na czole zostały lekko spłycone. Nie narzekałam na brak jędrności, ale jak wspomniałam wyżej, widzę że skóra jest gładsza i bardziej napięta. Poza tym rzeczywiście jest pełna blasku, co zapewne jest zasługą lekkiego działania eksfoliującego kwasu migdałowego. Efekt podobny jak po witaminie C. Co do produkcji sebum, niestety w moim przypadku nie doszło do jej ograniczenia. Strefa T i policzki jak tłuściły się w ciągu dnia, tak tłuszczą się nadal. Odnośnie ujednolicenia kolorytu cery - tak, doszło do niego. Mam wrażenie, że skóra jest nieco bledsza, przebarwienia są delikatnie rozjaśnione, ale jednocześnie wyraźnie widać na policzkach i nosie sieć rozszerzonych naczynek. Zastanawiam się, czy miałam je wszystkie wcześniej, czy jednak kwas migdałowy podrażniał mnie na tyle, że powstały nowe teleangiektazje. Trudno mi tu wyrokować.
- pory zwężone, przebarwienia rozjaśnione, niedoskonałości zredukowane i mniej widoczne - Małe pory zostały zwężone do minimum, kratery są nieco mniejsze niż były, ale dalej je widać. Niemniej efekt jest w moim mniemaniu zadowalający. Świeże blizny potrądzikowe zniknęły, a te stare i utrwalone zauważalnie zbladły, choć niestety nie pozbyłam się ich zupełnie. Co do niedoskonałości - po pierwszych dwóch tygodniach od rozpoczęcia kuracji męczyłam się z ogromnym wysypem. Zacisnęłam jednak zęby i kosmetyki stosowałam dalej. Dziś już wiem, że po prostu skóra się w ten sposób oczyszczała. Po tym początkowym wysypie niedoskonałości pojawiają się bardzo rzadko i szybko znikają. Pod tym względem jestem z kosmetyków bardzo zadowolona.
- Testy [...]wykazały, że serum w połączeniu z kremem cofa biologiczny wiek skóry o 10 lat - powiem tak: moja skóra wygląda lepiej niż przed kuracją, ale nie jest to skóra dziewiętnastolatki (za nieco ponad tydzień skończę 29 lat). Być może jestem po prostu za młoda, żeby zaobserwować aż tak spektakularne efekty.
Mam jedynie tonik z tej serii w zapasach ;) Właśnie denkuję serum nawilżające (seria niebieska) i działa średnio, ale działa ;)
OdpowiedzUsuńnie ma co też oczekiwać cudów po kosmetykach w tym przedziale cenowym...
UsuńJestem tak ogromną ignorantką kosmetyków do twarzy z drogerii, że nawet przegapiłam Bielendy nowości:P Ale fajnie, że coś takiego powstaje właśnie do stosowania w domu, w przestępnej cenie ;)
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama :)) a do tego mam duży uraz do Bielendy z pewnych względów i zakupy teraz zdarzają się bardzo sporadycznie. Rok temu zaliczyłam spotkanie z micelem z serii pro i możliwe, że podczas pobytu w PL kupię go ponownie. Jednak na więcej nie mam ochoty.
UsuńBielenda ostatnio naprawdę dobrze sobie poczyna. skusiłam się z ciekawości na olejek myjący i choć jest oparty na parafinie, doskonale spełnia swoją rolę :)
Usuńprzez ostatnie kilka miesięcy testowałam trochę kosmetyków Bielendy i póki co jestem naprawdę zadowolona. jedynie serum do biustu okazało się słabe. tak więc ja akurat darzę obecnie tę markę bardzo dużą sympatią :)
miałam serum i krem.stosowałam jesienią (serum nawet 2 razy dziennie bo tak mi pasowało) i bardzo byłam zadowolona: przebarwienia pod oczami zniknęły prawie w całości. Skóra ogólnie była w lepszej kondycji,ładniejsza.
OdpowiedzUsuńMaskę też miałam ale faktycznie,glinki lepsze.
moja skóra by mi nie pozwoliła na stosowanie tego serum dwa razy dziennie. a szkoda. wyobrażam sobie, że to była naprawdę skuteczna, uderzeniowa dawka :)
UsuńBardzo inteteseuje mnie to serum bo słyszałam duzo pozytywnych opinie na jego temat
OdpowiedzUsuńja polecam stosowanie go razem z tonikiem i kremem :)
Usuńmam z tej serii właśnie serum i olejek do twarzy. Jestem bardzo ciekawa jak się sprawdzą :)
OdpowiedzUsuńchyba dokupię krem, żeby uzywać wszystko w komplecie :)
mam przeczucie, że się nie rozczaruję :)
jeśli chcesz dokupić krem, to i na tonik się skuś. w kupie siła, a to przyzwoity tonik jest ;)
UsuńMam ochotę spróbować samego kremu, bo zazwyczaj drogeryjne kremy wyrządzają mi krzywdę.
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
Usuńja mam ogromną ochotę na serum z tej serii:)
OdpowiedzUsuńmoże dobrze byłoby rozpatrzeć wsparcie serum tonikiem i kremem z tej samej serii? rezultaty kuracji mogą okazać się lepsze...
UsuńSkłady INCI toniku, serum i kremu są ciekawe zwłaszcza dzięki zawartości poszczególnych składników aktywnych, które faktycznie niosą za sobą potencjał, ale jak to zwykle bywa diabeł tkwi w szczegółach ;) Przyjemna ciekawostka, lecz nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńja jestem zadowolona, że się skusiłam. rozpatrywałam kupno kremu z 10% kwasem migdałowym od Pharmaceris, ale ostatecznie zdecydowałam się na tę kurację i nie żałuję. efekty są widoczne :)
UsuńPolecam Pharmaceris 10%, a na tonik się skusiłam i zobaczymy co z tego będzie :)
Usuńmoże zimą. jakoś latem wolę nie sięgać po kwasy. chyba jednak wypróbuję tego Pharmacerisa i będę miała porównanie z kuracją Bielendy :)
UsuńJa używam z Bielendy olejek arganowym z sebo complex (czy jakoś tak) i powiem, że dobrze się sprawdza, jeśli chodzi o odżywienie i walkę z nadprodukcją sebum :) Jestem z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńmam któryś z ich olejków w zapasach, ale na razie używam czegoś innego :)
UsuńBardzo ciekawi mnie seria nawilżająca z tej gamy (czy tez gama z tej serii?). Na razie kupiłam serum i maseczkę do stosowania na noc, ale chcę wpierw zużyć otwarte produkty.
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńCzęsto zerkając na Bielendę omijam ją - choć sama nie wiem czemu. Ostatnio trafiłam na parę fajnych kosmetyków tej marki i chyba zmienię zdanie :)
OdpowiedzUsuńja, póki co, mam naprawdę dobre doświadczenia z BIelendą i podoba mi się kierunek, w którym marka się rozwija :)
UsuńMam tonik i olejek arganowy z tej serii, od wczoraj testuję, oby choć trochę u mnie sprawdziły się jak u ciebie :)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki! i nie zrażaj sie, jeśli na początku Cię wysypie....
UsuńFajnie, że spisały się w miarę i spełniły swoją rolę. Ja po olejku do demakijażu z Bielendy dostałam rumienia i musiałam go odstawić, nie wracam póki co do tej firmy:(
OdpowiedzUsuńhm, ja właśnie używam ich olejku i jestem bardzo zadowolona; reakcji te strony naczynek brak...
UsuńJa już zwątpiłam, że kiedykolwiek znajdę kosmetyk, który ograniczy produkcję sebum. Owszem glinki pomagają, ale tylko na krótką metę...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znalazłaś zestaw, który ujędrnił i wygładził Twoją skórę:)
no nic, po prostu nośmy w torebce bibułki matujące i cieszmy się jednak, że nie mamy suchej skóry, która jest jeszcze bardziej wymagająca w pielęgnacji ;)
UsuńTrafiona pielęgnacja jest jak dla mnie dużo ważniejsza niż sam makijaż (choć oczywiście trudno odmówić sobie tej przyjemności :D ) Gratuluję zatem trafionej serii. A że mogłaby działać jeszcze lepiej? Cóż, to świetny bodziec do kolejnych testów nowych produktów ;)
OdpowiedzUsuńu mnie też, wiadomo. maluję się dla przyjemności, nie z musu :)
Usuńalbo świetny bodziec, żeby nieco zejść na ziemię ze swoimi wymaganiami ;)
Nie wiem dlaczego, ale kosmetyków Bielendy nie używałam od dawna. Nie umiem w sumie wyjaśnić dlaczego mnie nie pociągają. Najbardziej ciekawiła mnie ta maska w płachcie, szkoda, że słabo wypadła.
OdpowiedzUsuńmoże nie słabo, ale po prostu znam lepsze maseczki :)
UsuńA no właśnie, później ciężko się do czegoś przekonać jak zna się lepsze :)
Usuńmaseczka bankietowa <3 <3 <3 cóż za piękne sformułowanie :)
OdpowiedzUsuńktóraś z polskich marek - Perfecta, Efektima albo Dermika (dokładnie nie pamiętam która), ma w ofercie maskę bankietową, tzn. do nałożenia przed jakimiś ważnymi wyjściami, i sobie to określenie po prostu bezczelnie pożyczyłam ;)
UsuńBardzo lubię tą serię i widzę po niej efekty. Obecnie mam same serum, do kremu i toniku na pewno wrócę za jakiś czas. Wprowadziłam ponownie do pielegnacji tonik Liście Manuka i czasami potrzebuję Effaclar z La Roche Posay.
OdpowiedzUsuńja teraz też używam tego toniku Ziai, jest dobry :) latem jednak odstawiam kwasy (w sensie sera, kremy), bo się trochę boję je stosować o tej porze roku, mimo iż o filtrze nigdy nie zapominam :)
Usuńmożna je stosowac mając 20 lat?
OdpowiedzUsuńto pytanie należy skierować do producenta; niestety nie potrafię na nie odpowiedzieć
Usuń