Smutno mi, że lato się już kończy, że przyjdzie czas pożegnać się ze zwiewnymi sukienkami... Nie nacieszyłam się jakoś latem w tym roku, w Blackpool na palcach obu dłoni mogę policzyć tegoroczne naprawdę upalne dni.
Co do zużyć, zacznę od kolorówki:
Zabrałam się za mniejsze pojemnościowo lakiery i pożegnałam się z Miss Selene w numerze 229 (klik), Editt Cosmetics thermo color change w odcieniu 4 (klik), Sensique LE nature code 272 quince flower (klik) oraz Essence colour&go 34 walk of fame (klik). Wykończyłam pomadkę The Balm Read My Lips w odcieniu scoop (klik), która może miała i ładny kolor, ale nie podobało mi się to, że była nieco lepka i cały czas czułam ją na ustach. Jednym słowem, jej formuła nie przypadła mi do gustu. Żegnam się również z dwiema fioletowymi maskarami (Pupa i YSL - klik), które urozmaicały mój wakacyjny makijaż, oraz z dwiema masAKrami spod znaku Bourjois (klik) oraz Lancome (klik), które robiły ze mnie pandę... Do kosza trafia też końcówka eyelinera Zoevy w odcieniu The King And I (klik), ponieważ pędzelek rozcapierzył się do granic możliwości, a ostatnio aplikacja produktu wywoływała u mnie swędzenie powiek.
Przejdźmy do pielęgnacji twarzy:
Skończyły mi się trzy glinki: francuska glinka biała z e-naturalne (klik), z której nie byłam zadowolona, oraz francuskie glinki zielona i czerwona kupione w Zrób Sobie Krem (klik). Tym z kolei nie mam wiele do zarzucenia. Miniatura świetnej wody micelarnej Caudalie narobiła mi apetytu na pełny wymiar, za to nawilżający krem tej marki nie wyróżniał się niczym szczególnym (klik). Po miesiącu stosowania dobiłam dna w miniaturce kremu All About Eyes Clinique. Miał wyraźnie silikonową konsystencję, przez co dawał pozorny efekt wygładzenia skóry pod oczami. Dodatkowo wyraźnie odbijał światło, dzięki czemu nie było aż tak widać mojego zmęczenia. Dobry pod makijaż, ale za słaby do nocnej regeneracji. Nie wiem jeszcze, czy kupię pełen wymiar.
Część denkową tego posta wieńczy zaś pielęgnacja ciała:
Maskę do włosów Alterra stosuję jako odżywkę. Dość często do niej wracam, bo moje kłaki bardzo ładnie się po niej prezentują. No i lubię kosmetyki z naturalnym składem. Krem na sutki Derma Mum (kupiony w Boots) służył mi do smarowania całego karmiącego biustu raz dzienne, gdyż jego formuła opiera się na maśle shea i kilku innych natłuszczająco-nawilżających składnikach. Stumililitrowa tubka wystarczyła mi na ponad 9 miesięcy nawilżania ciężko pracujących piersi. Przez ten czas ani razu nie pojawił się problem pękania sutków, jakiś skaleczeń czy podrażnień. Skóra biustu jest w stanie no, zadowalającym. Wiadomo, piersi straciły na jędrności, a i rozstępów nie uniknęłam. Nie łudziłam się jednak, że po kilku miesiącach zmieniania rozmiaru kilka razy dziennie cycki będą wyglądać jak kiedyś; cudów nie ma. Tragedii jednak też nie. Krem jest dość tłusty i ma jedną denerwującą właściwość - zawiera w sobie twarde grudki, które bardzo ciężko rozsmarować w skórę. Żel pod prysznic Caudalie mnie nie kupił (klik), gdyż miał nieznośny dla mojego nosa zapach. Krem do rąk Bielendy Kuracja Parafinowa to mój ulubieniec (klik) i już odczuwam skutki tego, że się skończył. Mimo iż posiadam wannę, nie korzystam z niej, gdyż tego nie lubię. Prysznic to jest to! Jednak ze względu na liczne zapasy produktów myjących pod prysznic, płyn do kąpieli Dove posłużył mi jako mydło do rąk. Nawilżający balsam Czterech Pór Roku był całkiem do rzeczy (klik). Wykończyłam też mój ulubiony peeling do dłoni i stóp Bielendy (klik). Zapach Dahlia Divin od Givenchy nie podbił mojego nosa. Jakiś taki "meh" jest. Na zdjęciu zabrakło antyperspirantu Dove. Lubię, używam regularnie.
Ok, to by było na tyle w kwestii zużyć. Zakupowo starałam się być grzeczna. Z pielęgnacji kupiłam, co było mi niezbędnie potrzebne:
Dałam się też skusić na dwie zachcianki. Pomadkę Bourjois Nude-ist MUSIAŁAM kupić po naustnej prezentacji u Crush On Lipstick (klik), a róż Physicians Formula przyciągnął mój wzrok podczas wizyty w Tk Maxx i naprawdę nie mogłam go tam zostawić... Czyż nie jest cudny?
Przejdźmy do pielęgnacji twarzy:
Skończyły mi się trzy glinki: francuska glinka biała z e-naturalne (klik), z której nie byłam zadowolona, oraz francuskie glinki zielona i czerwona kupione w Zrób Sobie Krem (klik). Tym z kolei nie mam wiele do zarzucenia. Miniatura świetnej wody micelarnej Caudalie narobiła mi apetytu na pełny wymiar, za to nawilżający krem tej marki nie wyróżniał się niczym szczególnym (klik). Po miesiącu stosowania dobiłam dna w miniaturce kremu All About Eyes Clinique. Miał wyraźnie silikonową konsystencję, przez co dawał pozorny efekt wygładzenia skóry pod oczami. Dodatkowo wyraźnie odbijał światło, dzięki czemu nie było aż tak widać mojego zmęczenia. Dobry pod makijaż, ale za słaby do nocnej regeneracji. Nie wiem jeszcze, czy kupię pełen wymiar.
Część denkową tego posta wieńczy zaś pielęgnacja ciała:
Maskę do włosów Alterra stosuję jako odżywkę. Dość często do niej wracam, bo moje kłaki bardzo ładnie się po niej prezentują. No i lubię kosmetyki z naturalnym składem. Krem na sutki Derma Mum (kupiony w Boots) służył mi do smarowania całego karmiącego biustu raz dzienne, gdyż jego formuła opiera się na maśle shea i kilku innych natłuszczająco-nawilżających składnikach. Stumililitrowa tubka wystarczyła mi na ponad 9 miesięcy nawilżania ciężko pracujących piersi. Przez ten czas ani razu nie pojawił się problem pękania sutków, jakiś skaleczeń czy podrażnień. Skóra biustu jest w stanie no, zadowalającym. Wiadomo, piersi straciły na jędrności, a i rozstępów nie uniknęłam. Nie łudziłam się jednak, że po kilku miesiącach zmieniania rozmiaru kilka razy dziennie cycki będą wyglądać jak kiedyś; cudów nie ma. Tragedii jednak też nie. Krem jest dość tłusty i ma jedną denerwującą właściwość - zawiera w sobie twarde grudki, które bardzo ciężko rozsmarować w skórę. Żel pod prysznic Caudalie mnie nie kupił (klik), gdyż miał nieznośny dla mojego nosa zapach. Krem do rąk Bielendy Kuracja Parafinowa to mój ulubieniec (klik) i już odczuwam skutki tego, że się skończył. Mimo iż posiadam wannę, nie korzystam z niej, gdyż tego nie lubię. Prysznic to jest to! Jednak ze względu na liczne zapasy produktów myjących pod prysznic, płyn do kąpieli Dove posłużył mi jako mydło do rąk. Nawilżający balsam Czterech Pór Roku był całkiem do rzeczy (klik). Wykończyłam też mój ulubiony peeling do dłoni i stóp Bielendy (klik). Zapach Dahlia Divin od Givenchy nie podbił mojego nosa. Jakiś taki "meh" jest. Na zdjęciu zabrakło antyperspirantu Dove. Lubię, używam regularnie.
Ok, to by było na tyle w kwestii zużyć. Zakupowo starałam się być grzeczna. Z pielęgnacji kupiłam, co było mi niezbędnie potrzebne:
Dałam się też skusić na dwie zachcianki. Pomadkę Bourjois Nude-ist MUSIAŁAM kupić po naustnej prezentacji u Crush On Lipstick (klik), a róż Physicians Formula przyciągnął mój wzrok podczas wizyty w Tk Maxx i naprawdę nie mogłam go tam zostawić... Czyż nie jest cudny?
Pomadka będzie Ci pasować, to pewne :D A róż - mimo że kolory nie moje, to sama też bym się pewnie skusiła, bo tłoczenie. Wybaczone!
OdpowiedzUsuńtak, ten róż to prawdziwa ozdoba kosmetyczki :)
Usuńsuper denko!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNas lato w tym roku rozpieszczało, choć sierpień był już mocno taki sobie. W zasadzie od drugiego tygodnia zrobiło się zimno i deszczowo, więc teraz mam wrażenie, jakby lato skończyło się wieki temu. Teraz czekam na piękną, polską, złotą jesień... :)
OdpowiedzUsuńw jesieni w uk nie ma niestety nic pięknego... nie w mojej bezdrzewnej okolicy :/
UsuńTeż bym tego różu nie zostawiła samego w sklepie, musiałaś go wziąć zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńno właśnie, tym bardziej że była to jedna jedyna sztuka ;)
UsuńJa też niestety mam wrażenie, że lato skończyło się bardzo szybko, a te naprawdę letnie sukienki założyłam dosłownie kilka razy.. szkoda.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pokażesz kiedyś z bliska ten cudny róż:D
pokażę, pokażę :)
UsuńZużycia kolorówkowe godne podziwu :) Marzy mi się Rouge Edition Velvet z Bourjois, ale regularna cena trochę poza moim zasięgiem... Może uda się ją kiedyś dorwać w dobrej promocji ;)
OdpowiedzUsuńRossmann robi co jakiś czas swoje -40%, więc poluj ;)
Usuńwoda termalna Caudalie od dawna mnie ciekawi
OdpowiedzUsuńja tu pokazuję wodę micelarną, nie termalną :)
UsuńZ zużyciami zaszalałaś, a zakupy widzę, że bardzo rozsądne. Velvety Bourjois absolutnie uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńnie tyle rozsądne te moje zakupy, co z funduszami cienko...
UsuńPomadka Bourjois wygląda przepięknie :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSporo tego ;) Ja nie pamiętam kiedy ostatni raz zuzylam jakas pomadke d; ciagle tylko kupuje i kupuje..
OdpowiedzUsuńmi ostatnio udało się dwie pomadki zużyć :)
UsuńO jeju, ile kolorówki! Muszę w końcu i ja powyrzucać lakiery, które do niczego się nie nadają. Z pielęgnacji ciała znam alterrę i dove- lubię ich produkty :)
OdpowiedzUsuńja nie wyrzuciłam lakierów, tylko puste buteleczki po nich. zużyłam je :)
Usuńprzepiekny ten roz, wcale sie nie dziwie, ze go kupilas!!!!
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, ze jestes zadowolona z mazidla Bourjois :)
calkiem tez spore zuzycia!
jeszcze tej pomadki nie testowałam, bo zużywałam the balm ;)
UsuńPo takich zużyciach to zasłużyłaś na te skromne zachcianki! Róż wygląda bosko! pokaż na twarzy koniecznie;)
OdpowiedzUsuńpokażę :)
UsuńWow - miesiąc upłynął pod znakiem pożegnań kolorowych ;) I dobrze - zrobiło się miejsce na następne - uroczy różyk :)
OdpowiedzUsuńczasem uda się i coś kolorowego wykończyć :)
UsuńOd jakiegoś czasu się zastanawiam jak blogowiczkom udaje się zużyć w ciągu 1 miesiąca więcej niż jeden tusz i cały lakier :D
OdpowiedzUsuńU mnie leżą i czasem się zużyją po kilku miesiącach :D
nie zużyłam żadnego z tych kosmetyków w ciągu miesiąca. lakiery miałam kilkanaście miesięcy i zużyłam regularnie sięgając po te kolory. tusz Bourjois używałam przez 3 miesiące, tusz Lancome przez dwa, a tusze Pupa i YSL służyły mi przez całe lato
Usuńuwielbiam żele dove:)
OdpowiedzUsuńNo tak, róż faktycznie piękny :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie szkoda lata, jakoś tak szybko zleciało.
co nie? niech jeszcze wróci lato na chwilę... :)
UsuńWow, toż to prawdziwe denko gigant! Poszalałaś, kobietko! :)
OdpowiedzUsuńoj tam, tak wyszło po prostu :)
UsuńRóż faktycznie jest przecudowny :) a płyn micelarny Caudalie ciekawi mnie od jakiegoś czasu,chętnie bym go wypróbowała. Chyba jak skończę ten co mam to się nim zainteresuję ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTeż nie nacieszyłam się latem w tym roku :( Zdecydowanie było za mało ciepłych dni...
OdpowiedzUsuńTen róż wygląda mega uroczo :D
lato, wracaj ;)
Usuńooo tyle kolorówki to ja bym chciała zużyć! Może w końcu moje zapasy by przestały wygladać jak na wojnę : p a róż physisian jest piękny!
OdpowiedzUsuńoj tam, oj tam, ciesz się stanem posiadania :)
UsuńTak, róż Physicians Formula, jest cudny!!! <3
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tego różu, bardzo! :-)
OdpowiedzUsuńna razie mi się podoba :)
Usuń