Po dużych czerwcowych zakupach przyszła pora na sporawe denko. Jak to jest, że im robię się starsza, tym zużywam więcej kosmetyków [co to będzie po trzydziestce, strach się bać]?
Z pielęgnacją sytuacja wygląda następująco:
Tak, znowu antyperspirant. Zużywam jedną kulkę miesięcznie, a nie stosuję jakiś szalonych ilości; takie moje zwyczajowe tempo. Tym razem Rexona, którą się nie zachwyciłam. Kulka delikatnie chroniła przez kilka godzin, później jednak potrafił pojawić się dyskomfort związany z mokrymi pachami. Balsam do ciała Baylis & Harding niewiele do mojego życia wniósł. Ani specjalnie nie nawilżał, ani ładnie nie pachniał (tzn. pachniał przyjemnie, ale słabiuteńko). Taki zwyklak jakich wiele. Miał dość wodnistą konsystencję i całkiem szybko się wchłaniał. Denerwowała mnie nakrętka, która wiecznie uciekała mi z dłoni. Zużyłam i zapomnę. No, zapamiętam, żeby kosmetyków tej marki nie kupować, ale to akurat był prezent. Z kolei olejek Wellness & Beauty z olejkiem z pestem mango i ekstraktem z papai (klik) sprawdził się u mnie świetnie jako podstawowy nawilżacz i natłuszczacz. Jest wprawdzie dość ciężki i zostawia na skórze wyczuwalny film, ale mi to nie przeszkadzało. Podoba mi się przyjazny skład, przyjazna cena i wakacyjny, owocowy zapach, choć był on dość intensywny. Na pewno będę do tego produktu wracać. Szampon Alberto Balsam z olejkiem z drzewa herbacianego kupiłam w "funciaku" do głębszego oczyszczania włosów i skalpu raz w tygodniu. Rzeczywiście był dużo mocniejszy od np. szamponów Alterry. Taki podstawowy szampon z SLSami, więc dobrze się pienił. Sprawdził się i nie wywołał u mnie łupieżu, co doceniam, bo wersja z zielonym jabłuszkiem tej samej marki spowodowała u mnie prawdziwy śnieg na skalpie i bardzo nieprzyjemne swędzenie. Płyn do higieny intymnej Facelle stosowałam zgodnie z przeznaczeniem. Był w porządku, ale wolę Lactacyd. Tu zdarzało mi się odczuwać czasem swędzenie intymnych okolic. Po niemal pólrocznej kuracji pożegnałam terapię korygującą z kwasem migdałowym super power mezo Bielendy (klik). W podlinkowanym poście opisałam poszczególne kosmetyki i efekty kuracji, więc zachęcam zainteresowanych do przeczytania notki. Powiem tylko, że byłam z kuracji zadowolona. Z żalem żegnam olejek śliwkowy i olejek z pestek malin kupione w ZSK. Stosowałam do twarzy i włosów, i oba sprawdziły się u mnie doskonale. Olejek śliwkowy naprawdę cudnie marcepanowo pachnie. Na wyjeździe w Polsce zużyłam trzy maski w płachcie marki Beauty Friends (wersje ziołową, cytrynową i witaminową), które dostałam od Hexxany. Doceniam wygodną w stosowaniu postać kosmetyków, ale po żadnej sesji nie odnotowałam zauważalnych zmian w stanie skóry. Nawet obiecywanego w każdym przypadku nawilżenia. Maski miały też dziwne, gorzkie zapachy. W czerwcu pożegnałam dwa świetne, mocznikowe kremy do rąk: moją ukochaną Isanę oraz Eveline extra soft (klik). Oba regenerowały suche placki na moich dłoniach i oba z czystym sumieniem polecam. Matujący filtr do twarzy Ziai SPF 50 niestety mnie nie zachwycił (klik). Wprawdzie chronił przez oparzeniami słonecznymi, ale zostawiał na twarzy koszmarnie tłusty film i makijaż nie chciał wyglądać na nim dobrze. Krem pod oczy Caudalie był dla mnie za lekki. Już po kilku godzinach noszenia makijażu zaczynałam odczuwać nieprzyjemne ściąganie skóry. Oliwkowe masełko Dr Organic kupiłam z myślą o skórkach i wcierałam je sumiennie w rzeczone rejony każdego wieczoru. Nie widziałam niestety widocznych efektów. Maska z glinką Bielendy (w saszetce) była poprawna, ale bez fajerwerków. Skóra została coś-tam oczyszczona, pory lekko ściągnięte, lecz czyste glinki działają lepiej.
Makijaż i paznokcie (oraz zabłąkana maska Beauty Friends - opinia powyżej):
Zielony zmywacz do paznokci Sally Hansen kupuję od czasu do czasu. Jest poprawny; robi robotę. Odżywka z jedwabiem Wibo służyła mi jako base coat. Chroniła paznokcie przed zabarwieniem, ale nie wpłynęła na zmianę ich stanu. Lakiery Miss Sporty w odcieniach 344 (klik) i 205 (klik) to kolejne ofiary moich szaleńczych mieszanek wynikających ze znudzenia posiadanymi kolorami. Maskarę Super Size Fat Lash (klik) marki Collection wyrzucam, bo nie chce mi się próbować z niej czegoś wykrzesywać. Wyblakły kolor, marny efekt - nie dla mnie te zabawy. O swoich doświadczeniach z próbkami podkładów mineralnych Earthnicity napiszę osobną notkę. Pierwsze wrażenia pozytywne. Last but not least, sławny Insta-Dri Sally Hansen. Działał świetnie (czyli szybko wysuszał większość lakierów) przez około 2/3 buteleczki, potem zaczął glucieć i ciągnąć się. Chyba wolę Poshe i Good to Go od Essie, choć Insta-Dri zły nie jest.
Gromadka zasiliła kosz, a ja zaczynam zbierać opakowania lipcowe :D
Lubię ten szampon z Alberto Balsam, do tego ma fajny zapach :) perełka za grosze, kiedy potrzebuję szamponu w razie problemów ze skórą głowy.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że maski pokazały średnie oblicze :( Wychodzi, że lepiej kupić je w postaci "tabletek" i nasączyć np. ulubionym tonikiem i serum. Tak robię od dłuższego czasu i kupuję maski z P&R. Próbowałaś ich może? bo jeżeli nie, podeślę na wypróbowanie :)
inne ich szampony nie służą mojej skórze głowy, ale ten wariant rzeczywiście jest nienajgorszy :)
Usuńnie próbowałam; sama jeszcze nic nie kupiłam z P&R :)
ja muszę w końcu zacząć kurację korygującą z kwasem migdałowym super power mezo Bielendy
OdpowiedzUsuńto może lepiej poczekać do jesieni? stosowanie kwasów latem bywa ryzykowne...
Usuńhehe po trzydziestce faktycznie więcej się zużywa, bo więcej się tego wszystkiego wklepuje ;)
OdpowiedzUsuńkto by pomyślał :P
Usuńjak dobrze, że jesteście i nie jestem w tym wszystkim sama :D
UsuńFacelle to niestety jedyny kosmetyk do higieny intymnej który wywołał u mnie palenie i same nieprzyjemności
OdpowiedzUsuńo raju. u mnie aż tak źle nie było
Usuńwow, sporo tego :)
OdpowiedzUsuńpudernica ze mnie :P
UsuńUwielbiam sformułowanie "pudernica" :) Bardzo często tak o sobie mówię :) A co do olejków - aktualnie używam olejku do ciała z Isany, takiego w sprayu. Nawet działa, ale dopiero jak się człowiek namyśli, gdzie go użyć, żeby nie zasprayować olejkiem całej łazienki... Pompkowe olejki są z pewnością łatwiejsze w użytkowaniu!
Usuńdlatego jeśli trafia do mnie olejek w atomizerze i tak przelewam do opakowania z pompką :) na przykład Rossmann takie opakowania sprzedaje w dziale z akcesoriami podróżnymi :)
UsuńJa uwielbiam Insta-Dri, u mnie nie gęstnieje, zużywam go zawsze do końca opakowania.
OdpowiedzUsuńto tak jak ja Poshe i Good To Go :)
UsuńSporo zużyć :) Ten płyn Facelle lubię, ale przez brak pompki był u mnie mało wydajny - zawsze wycisnęłam znacznie więcej niż powinnam ;) Olejek z pestek śliwki faktycznie pachnie ładnie marcepanowo, jest zawarty w bardzo lubianym przeze mnie kremie Lynia Plum (z e-naturalne) i dlatego ów krem tak właśnie pachnie. Mocznikowe kremy to moja zmora, no ale to już pewnie wiesz, bo się powtarzam po raz milionowy :D A Ziaję zużywam mooooocno na siłę (głównie na szyję), paskudny smalec
OdpowiedzUsuńpamiętam Twoją notkę o kremie Lynia Plum i pamiętam, że nie przepadasz za mocznikiem :)
Usuńto jeszcze ramiona i dekolt Ziają smaruj, szybciej pójdzie ;)
Oj, im człowiek starszy, tym większa ma świadomość pielęgnacji dlatego więcej zużywa :P
OdpowiedzUsuńteż więcej kosmetyków pojawia się w obiegu. wcześniej na przykład nie miałam osobnego mazidła do biustu, a teraz tak ;)
Usuńłoj tak z wiekiem balsamujemy się za życia hehe ;) Dużo wyrzutków, bardzo ładnie, grzeczna Simplusia :)
OdpowiedzUsuńhahaha, dobrze powiedziane :D
Usuńładne denko, ja też staram się intensywnie zużywać :)
do tego ostatnio wywaliłam całą siatę starej kolorówki (popękane opakowanie, pokruszone cienie, przeterminowane resztki pomadki, które kilka lat nie widziały światła dziennego itp.)
ale bez tego balsamowania się nie da, skóra cierpi...
UsuńMaliniarko, trochę oczyściłaś przestrzeń w takim razie :)
fajne zuzycia! ja z kolei lubie facielle, dobry i tani! Rexona spisuje sie podobnie jak u Ciebie, raz fajnie raz niezbyt! No i miło mi Cię poinformować, że zostałaś nominowana do Liebster Blog Award :) Szczegóły u mnie, ale wiadomo, nic na sile! Ale ejstem bardzo ciekawa twoich odpowiedzi!
OdpowiedzUsuńmasz piękne imię :)
Usuńdziękuję bardzo za nominację :)
Nie zużyłam zbyt wiele w czerwcu, więc poczekam na opakowania lipcowe i coś napiszę :) Na szczęście aż tak wiele nie kupiłam, raczej tylko to, czego potrzebowałam :)
OdpowiedzUsuńbrawo brawo :)
UsuńInsta Dri używam i bardzo sobie chwalę :)
OdpowiedzUsuńnie zarzekam się, że nigdy nie wrócę do tego wysuszacza :)
UsuńU mnie pewnie pojawi się kolejna buteleczka :)
Usuń