Przy każdej zmianie sezonu pokazuję Wam ulubieńców danej pory roku. Jeśli zaś o ulubieńców całego roku chodzi, wybieram tych najlepszych z najlepszych; produkty, które wryły mi się w pamięć i o których pamiętam nawet długo po zużyciu. Nie znaczy to, że innych pozytywnie tu opisanych mazideł już nie lubię - po prostu wskazuję swoje osobiste creme de la creme.
Dziś pielęgnacja.
Demakijaż.
Vianek, nawilżający płyn micelarny (klik)
Najkrócej jak się da; jest: delikatny, skuteczny, kojący, niewyszuszający, naturalny, niedrogi, polski, i przyjemnie pachnie. Lipowy płyn micelarny Sylveco dorównuje Viankowi jakością, ale przegrywa w kwestii zapachu.
Serum do twarzy.
W 2017 roku, w głównej mierze dzięki Hexxanie, miałam okazję poznać trzy fantastyczne sera. Każde z nich totalnie zachwyciło mnie swoim działaniem.
LIQPHARM, LIQ CC Serum Light 15% Vitamin C Boost (klik)
Kosmetyk został dobrze przemyślany od początku do końca. Zapakowano go w 
szklaną, czarną buteleczkę nieprzepuszczającą światła, które, jak może 
wiemy, destabilizuje witaminę C. Skład produktu jest krótki, ale 
napakowany substancjami aktywnymi wspierającymi działanie witaminy C; 
nie ma w nim żadnych zbędnych dodatków. Konsysytencja olejkowego żelu 
świetnie współpracuje z metodą aplikacji za pomocą sprawnej pipety. 
Jedyny minus to fakt, że trochę produktu potrafi przy wkładaniu pipety 
do środa spłynąć na zewnątrz buteleczki i tam się krystalizować, więc co
 jakiś czas trzeba buteleczkę wyczyścić.
Serum ma postać żelowego olejku i zostawia na mojej tłustej cerze 
delikatny rozświetlający film. Kilka minut po aplikacji skóra robi się 
bardzo przyjemnie gładka w dotyku i w zasadzie można nakłać makijaż 
(stosowałam serum na dzień), ale ja krok ten zawsze poprzedzałam 
aplikacją filtru przeciwsłonecznego. 30 ml serum wystarczyło mi na około
 6 tygodni stosowania raz dziennie. Produkt mnie nie podrażniał i nie 
wywoływał rumienia.
Kuracja przyniosła bardzo ładne efekty; serum rozjaśniło powypryskowe 
przebarwienia i pomagało łagodzić grę naczyń, dzięki czemu koloryt skóry
 został wyrównany. Poza tym cera zyskała to charakterystyczne dla 
witaminy C rozświetlenie, a pory zostały ładnie zwężone, przez co bardzo
 poprawiła się faktura naskórka. Skóra zrobiła się też jakby gęstsza i 
bardziej napięta.
LIQPHARM, LIQ CE, Serum night (klik)
Mazidło mieszka w nieprzepuszczającej 
światła butelce ze sprawnie działającą pipetą. Należy zużyć je w 
przeciągu trzech miesięcy od otwarcia. Mnie 30 ml specyfiku wystarczyło 
na około 2 miesiące cowieczornego stosowania na twarz i szyję. Produkt ma postać białego, mocno rozwodnionego mleczka. Nie pachnie i 
dość szybko się wchłania, zostawiając na twarzy bardzo delikatny film. Obietnice producenta są konkretne, oszczędne i niewydumane. I dzięki 
temu konsument unika rozczarowań, gdyż kosmetyk robi dokładnie to, co mu
 przypisano. Naprawdę optymalnie nawilża - tak dobrze, że nie musiałam 
wspierać się dodatkowo kremem nawilżającym; samo serum wystarczało bym 
budziła się z dobrze nawilżoną skórą. Przez te dwa miesiące naskórek 
rzeczywiście zrobił się elastyczniejszy, poprawiła się faktura skóry, 
była ona zdrowo rozświetlona. Kosmetyk wykazał się również działaniem 
łagodzącym - pięknie uspokajał rumień i grę naczyń, ładnie wyrównując 
koloryt cery. Produkt mnie nie podrażniał ani nie zapychał.
Iwostin, Perfectin Re-Liftin, profesjonalny peeling na noc 7% kwasu laktobionowego (klik) 
Produkt ma postać bezbarwnego żelu i jest bezzapachowy. Zamknięto go w 
plastikowej butelce z pipetą. Całość zapakowano do kartonika, w którym 
umieszczono również ulotkę wyszczególniającą sposób użycia kosmetyku, a 
także przeciwwskazania do jego używania, którymi m.in. są okres ciąży i 
karmienia piersią - bardzo istotna informacja dla kobiet. Podczas 
kuracji należy pamiętać o stosowaniu wysokiej ochrony przeciwsłonecznej.
 Przyznam, że miałabym pewne obawy przed zabieraniem się za nią w 
okresie letnim, a już zwłaszcza kiedy słońce daje czadu. Peeling 
stosujemy na noc i po pierwszych dwóch tygodniach zaprzestajemy 
codziennej aplikacji, choć w moim przypadku sięganie po mazidło dwa razy
 w tygodniu to było trochę za mało. Pierwsze efekty pojawiły się bardzo szybko, już po około tygodniu. Z 
biegiem czasu z niemałym zdumieniem obserwowałam, jak kurczą mi się 
pory. Kratery na polikach mam odkąd pamiętam, i one nagle poznikały! Do 
tej pory nie trafiłam na kosmetyk, który by to potrafł. Wkrótce potem 
zauważyłam, że zmienia się faktura skóry. Peeling bardzo delikatnie 
złuszczał naskórek (bez powodowania suchych skórek), co przy zniknięciu 
porów dało efekt gładziutkiej skóry, na której delikatny makijaż 
prezentował się wprost bajecznie. Poza tym naskórek zrobił się dużo 
elastyczniejszy, a zmarcha na czole lekko się spłyciła. Skóra wyglądała 
dużo młodziej i promienniej. Kwas laktobionowy wraz z kolegami to 
prawdziwi cudotwórcy! Lepsi, w moim przypadku, od kwasów migdałowego czy azaleinowego. Produkt mnie nie wysuszył, ale zgodnie z zaleceniem producenta 
stosowałam go pod krem na noc (ale już nie Iwostinu). Raz przesadziłam 
też z częstotliwością stosowania peelingu, co skończyło się buntem skóry
 i wysypem niedoskonałości, tak więc zdecydowanie warto słuchać 
producenta i nie aplikować go codziennie.
Olejek do twarzy.
Olejki do twarzy, które poznałam i pokochałam w 2017 roku, również dostałam od Hexx.
Skin & Tonic London, Brit Beauty Oil (klik)
Uwielbiałam
 ten olejek do ostatniej kropelki. Cudownie pachniał neroli i był względnie nietłusty. 
Aplikowało się go bardzo łatwo za pomocą sprawnie działającej pipety. 
Zwykle mieszałam cztery krople kosmetyku z kwasem hialuronowym i 
wcierałam w twarz i szyję na noc. Budziłam się z przepięknie nawilżoną, 
ukojoną, elastyczną, rozświetloną cerą o bardzo ładnej teksturze; pory 
rzeczywiście były lekko obkurczone. 
Natural Therapeutic Grade, 100% Natural Avocado Oil, Antioxidant Facial Treatment (klik)
Producent zapakował kosmetyk do szklanej butelki z pipetą. Sam olej ma lekko pistacjowy kolor i nie pachnie. Olej z 
awokado należy do tych cięższych i tłustszych, ale nie można odmówić mu 
skuteczności i u mnie znalazł multum zasosowań, co szybko uczyniło z 
niego najbardziej wielofukcyjne mazidło, jakie kiedykolwiek miałam.
Olej ze świetnymi rezultatami stosowałam do olejowania moich prostych, średnioporowatych włosów - były po nim nawilżone, błyszczące i dociążone; do wstępnego rozpuszczania makijażu; do nawilżania, natłuszczania i regenerowania twarzy w zastępstwie kremu na noc (często w połączeniu z żelem hialuronowym), do pielęgnacji szyi, dekoltu i piersi; oraz do pielęgnacji skórek u paznokci.
Pielęgnacja biustu. 
Mazidła, olejek powiększający biust (klik) 
Zestaw składa się z dwóch części: butelki z olejkiem oraz mniejszej 
buteleczki z kompleksem voluplus. Należy zmieszać zawartość obu  i 
aplikować produkt na biust oraz inne miejsca, w których ubyło tkanki 
tłuszczowej (np. pod oczami), najlepiej dwa razy dziennie. Ja stosowałam
 kosmetyk raz dziennie, na wieczór, na skórę dekoltu i biustu. Mazidło ma postać gęstego olejku o intensywnie żółtej barwie i zapachu 
kwaskowatej róży. Zostawia na skórze delikatny film, ale nie zauważyłam,
 aby brudziło mi piżamę. Zapakowano go do butelki z ciemnego szkła z 
dozownikiem w postaci kroplomierza. Mi jedna taka butelka o pojemności 
54 ml wystarczała na 5 miesięcy regularnych aplikacji. Efekty przeszły  moje najśmielsze oczekiwania. Po kilku tygodniach biust
 zrobił się zdecydowanie jędrniejszy i widocznie się uniósł. A potem, z 
biegiem czasu, zrobił się pełniejszy, a po zużyciu całego opakowania 
miałam wrażenie, że rzeczywiście nieco się powiększył. Teraz trzyma 
formę, a skóra jest nawilżona, jędrna, elastyczna i miła w dotyku. Nigdy
 nie miałam tak skutecznego (a przy tym naturalnego) kosmetyku do biustu.
Nawilżacz do ciała.
Biolove, mus do ciała borówka (klik) 
Mus ma jagodowy kolor i przepięknie pachnie naturalnymi 
borówkami. Ładny, krótki skład opiera się na maśle shea i oleju ze 
słodkich migdałów. Kosmetyk jest przyjemny w dotyku, jak puszysta 
chmurka. Zdawać by się mogło, że 150 ml to mała pojemność, ale wrażenie 
jest mylne. Pod wpływem ciepła skóry mus zmienia się w olejek, więc 
trzeba go niewiele na jedną aplikację. Pod względem działania jest to idealny nawilżacz/natłuszczacz do ciała 
na zimne miesiące. Ponieważ na skórze zachowuje się jak olejek, otula ją
 na długi czas olejkowym filmem, który rewelacyjnie skórę nawilża i 
regeneruje. Nie widzę go natomiast w pielęgnacji letniej, bo ten sam 
otulający film mógłby okazać się w upały zbyt lepki i nieprzyjemny. 
Pielęgnacja dłoni.
Podopharm, kremo-maska do dłoni z masłem shea i goji (klik) 
Ma postać białej, treściwej emulsji o nietypowym, przyjemnym, jagodowym 
zapachu. Po rozsmarowaniu zostawia na dłoniach 
tłustawy film. Jak to maski mają w zwyczaju. I wierzcie mi - osoby z 
pustynnie suchą, spękaną skórą dłoni nie będą na ten ochronny film 
narzekać. Dlaczego? Bo działanie! Krem przynosi natychmiastową ulgę w 
momencie, kiedy wydaje nam się, że skóra dłoni jest o kilka rozmiarów za
 mała. Otula, faktycznie wspomaga regenerację; nawet twardym skórkom ze 
skłonnością do zadzierania się trochę pomaga, a to duży wyczyn. Z 
biegiem czasu możemy po niego sięgać coraz rzadziej w ciągu dnia, gdyż 
stan skóry dłoni i poziom jej nawilżenia faktycznie się poprawia. 
Niewiele jest kremów do rąk, które działają długofalowo, więc ode mnie 
szacun i pokłony.
Podopharm, maska do dłoni i stóp z mikrosrebrem
Dostałam to cudo od Basi. Co prawda jeszcze nie zużyłam całej tubki, ale już kocham miłością szczerą i gorącą. Niedawno Wam pisałam o obrazie nędzy i rozpaczy jaki przedstawiały moje dłonie z suchą, pomarszczoną, sypiącą się, spękaną skórą i egzemą (kombinacja zimna, grzejników i płynu do mycia naczyń). Krem pomógł. Dosłownie w dwa dni. Jest tak dobry, że wystarczy iż obecnie sięgnę po niego może dwa razy dziennie i dłonie są w super kondycji. Jest to mazidło gęste i treściwe, otula dłonie ochronnym filmem.
Pielęgnacja stóp.
Exclusive Cosmetics, skarpetki złuszczające
Pojawiły się u mnie w któryś ulubieńcach i kilku zużyciach. Są dobrze dostępne (Rossmann), bardzo skuteczne i działają naprawdę szybko, a proces złuszczania jest względnie krótki.
Podopharm, krem do stóp z lipidami (klik)
Produkt ma postać białego, gęstego kremu i przyjemnie owocowo pachnie. W
 moje stopy nie wchłania się błyskawicznie, ale nie przeszkadza mi to, 
bo stosuję go wyłącznie grubszą warstwą na noc, jak maskę. Krem bardzo mi odpowiada pod względem działania.  Nie tylko ładnie 
nawilża i wygładza nieproblematyczne partie stóp, ale też zauważalnie 
spowalnia proces rogowacenia naskórka na piętach i paluchach, dzięki 
czemu po tarkę sięgam co drugi-trzeci dzień, a nie codziennie jak przy 
niektórych kremach. Regenerujące serum do stóp tej samej marki ma u mnie podobne, świetne działanie.
Higiena intymna.
Vianek, nawilżający żel do higieny intymnej
Muszę być bardzo ostrożna z produktami do higieny intymnej. Wiele z nich mnie podrażnia i powouje nieprzyjemne swędzenie i pieczenie. Na szczęście trafiłam na Vianka, który jest idealny pod każdym względem: polski, przyjemny składowo, niedrogi, wydajny, delikatny i skuteczny.  
Znacie któryś z moich hitów?













 

W niedalekiej przyszłości zacznę stosować serum z witaminą C, o którym piszesz. Od dawna myślę o tym peelingu z Iwostinu, bo czytałam o nim sporo dobrego, a moje pory do żywcem kratery. Reszty produktów tak naprawdę nie znam.
OdpowiedzUsuńwarto sięgnąć, i po LIQ, i po Iwostin; przekonać się na własnej skórze :)
UsuńSera Liqpharm są bardzo dobre :)
OdpowiedzUsuńfantastyczne!
UsuńO całkiem sporej części produktów pamiętałam dzięki temu, że jestem na bieżąco u Ciebie :) Dobrze wiem, co masz na myśli odnośnie creme de la creme - u mnie podobnie. Nie wszyscy ulubieńcy miesięcy mogli trafić do ulubieńców roku, co nie znaczy, że ich nie lubię. A sera LIQ kupiłam dopiero w grudniu, więc to by w ogóle było nieracjonalne ;) W ogóle to bardzo się cieszę, że ten Podopharm tak się u Ciebie sprawdził! Ekstra <3
OdpowiedzUsuńmyślę, że LIQ pojawi się u Ciebie w kolejnych ulubieńcach roku. mają szansę ;)
UsuńPodopharm rządzi na moich dłoniach i stopach, uwielbiam :)
Zaintrygowałaś mnie tym produktem do biustu!
OdpowiedzUsuńwarto mu się przyjrzeć :)
UsuńPodopharm jest super, a ser nie znam. Czekam by wykonczyc kiehls
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńFajny wpis. Jak Twoje naczynka znosily Iwostin? Chcialabym go sprobowac ale boje sie czy moja naczynkowa cera zniesie ten 12% kwas glikolowy.
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuńznosiły go zadziwiająco dobrze, bez buntu :)
Olej z awokado zdecydowanie tutaj pasuje, na pewno niekwestionowane działanie zdrowotne, czytałam choćby w food forum naukowe opracowania, także bardzo się cieszę ,że tutaj się znalazł.
OdpowiedzUsuńja w ogóle uwielbiam oleje i olejki :)
Usuńjak zobaczyłam tytuł posta to przez myśl mi przeleciały wszystkie produkty, które pokazałaś w części o pielęgnacji twarzy i jeszcze olejek do biustu :)
OdpowiedzUsuńheh, albo ja jestem przewidywalna, albo masz doskonałą pamięć :*
Usuńzapamietuje po prostu kosmetyki ktore sie u Ciebie sprawdzaja :) tak wiesz, zebym sama wiedziała potem co warto kupic :)
Usuńja tak samo :D
UsuńBardzo fajne grono ulubieńców! Bardzo lubię kosmetyki marki Podopharm :)
OdpowiedzUsuńPodopharm rządzi :)
UsuńMiałam tylko swój wariant tego Biolove od Słomki. Jakoś ostatnimi czasy (nawet nie bardzo ostatnimi) nie rozglądam się kosmetycznie na boki i sięgam po te same rzeczy...
OdpowiedzUsuńja też wracam do wielu ;)
UsuńMus do ciała mnie zaintrygował i chyba po niego sięgnę.
OdpowiedzUsuńpolecam :)
UsuńCała seria marki Vianek jest dostępna w mojej aptece. Chyba wypróbuję te kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńja żałuję, że pojawiły się u mnie tak późno, wględnie niedawno :]
UsuńKurczę, muszę dorwać ten mus borówkowy!
OdpowiedzUsuńja go uwielbiam :D
UsuńOlejki bardzo lubię, płynu do higieny intymnej Vianka jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńrozumiem :) a planujesz?
UsuńMiałam tylko mus, ale mnie akurat nie zachwycił przez to, że tak długo go czuć na skórze.
OdpowiedzUsuńja lubię takie konsystencje :)
UsuńZainteresowałaś mnie tymi kremami do rąk!
OdpowiedzUsuńsą godne uwagi moim zdaniem :)
Usuń