Naczytałam się wiele dobrego o bohaterze dzisiejszej notki, nie dziwota więc, że miałam na niego chrapkę. Miał być jasny, miał rozświetlać, miał kryć - słowem miał być ideałem pod oczy, bo nie wiem, jak Wy, ale ja rozświetlających z założenia korektorów na wypryski i przebarwienia nie używam.
Podreptałam zatem do drogerii i kupiłam rzekome cudo. Normalnie kosztuje dość sporo, 37,99 zł/7,5 ml, ale coś mi świta, że nabyłam go w promocji za około dyszkę mniej. I dobrze, bo w moim przypadku zachwytów nie ma.
Zacznę od opakowania. Mamy tu jakby długopis zakończony z jednej strony pokrętłem, a z drugiej pędzelkiem. Przyznam, że nie jestem szaloną fanką takiego rozwiązania. Po pierwsze, pędzelkiem nie da się korektora ładnie zaaplikować i rozetrzeć pod oczami; i tak trzeba puścić w ruch palce czy gąbeczkę. Po drugie, dozowanie nie jest zawsze takie samo. Czasem po przekręceniu pokrętła wychodzi więcej, a czasem mniej produktu. Jak wyjdzie mniej, nie ma problemu, zawsze można mazidła dołożyć. Jak wyjdzie więcej, część produktu zostanie na pędzelku i na nim zaschnie do następnego użycia (no chyba, że wytrzemy resztki w chusteczkę). Fu. Dodatkowo napisy na opakowaniu bardzo szybko się starły, jak przy najtańszych, najtandetniejszych kosmetykach.
Marudzenia ciąg dalszy: najjaśniejszy z założenia odcień wcale nie jest taki jasny. W moim przypadku jest wręcz za ciemny i choć da się go rozetrzeć do takiego stopnia, że stapia się ze skórą, nie spełnia u mnie funkcji rozświetlającej. Jest na to za ciemny. Poza tym korektor ma wyraźnie żółte podtony, co nie wygląda dobrze na mojej twarzy. Ja akurat potrzebuję pod oczy korektorów lekko różowych, łososiowych lub neutralnie beżowych. I bardzo jasnych.
Co do krycia, określiłabym je jako średnie. Mam to szczęście, że nie mam dużych cieni, jedynie często zasinienia w samych kącikach od niewyspania. Wiecie, w ciągu dnia nie mam czasu pisać notek czy malować paznokci, więc robię to po nocach, kiedy córeczka zaśnie. A sówka z niej, chodzi spać po 23.00. Ale odbiegam od tematu - te lekkie zasinienia korektor przykrywa bez problemu. Nie wiem natomiast, jak poradziłby sobie z większymi problemami.
Konsystencję kosmetyku określiłabym jako dość suchą. Wolę jednak bardziej kremowe lub żelowe formuły. Mimo nakładania go na krem nawilżający po kilku godzinach od aplikacji czułam, że skóra pod oczami robi się coraz suchsza, co skutkowało nieprzyjemnym uczuciem ściągnięcia.
Ponieważ jestem niestety posiadaczką pierwszych zmarszczek, zawsze utrwalam korektory pudrem, żeby zapobiec ich migracji we wspomniane linie. Trik ten działał i w przypadku bohatera dzisiejszej notki.
Opakowanie zużyłam w 3 miesiące. Stosowałam korektor pod oczy i ściągałam go lekko w dół, na policzki. Nie powalił mnie zatem wydajnością.
Nie dołączam się do powszechnych zachwytów nad Dream Lumi Touch. Ja do niego nie wrócę. Już korektor z serii Fit Me! (klik) tej samej marki o wiele bardziej mi odpowiada.
Z tego co zauważyłam to takie korektory raczej nie należą do najwydajniejszych :)
OdpowiedzUsuńteż to właśnie zauważyłam :]
UsuńFaktycznie korektory w takiej formie nie są w ogóle wydajne. Ale dobrze że Ci się skończył skoro i tak nie byłaś z niego zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńTen korektor mnie nigdy nie kusił ale bardzo lubię Lumi Magique.
Tez jest w formie takiej pisaka z pędzelkiem. Ale mam go w kolorze Medium i on jest bardzo jasny i do tego ma różowe tony. Jest naprawde rozświetlający.
P.s. Moj mały też jest sową, nawet nie wiesz jak Cie rozumiem ;)
chciałam go wykończyć, dlatego tylko go używałam pod oczy przez ten czas ;)
Usuńech, jak jest w formie pisaka to nie wiem, czy go kupię. nie lubię tego typu opakowań...
U mnie też szału nie zrobił, zdecydowanie wolę Loreal Lumi Magique:)
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńZ Maybelline używam Affinitone i jestem zadowolona, kupiłam go pod wpływem dobrych recenzji. Jest lekki, dobrze kryje i nie wchodzi w zmarszczki.
OdpowiedzUsuńOoo mialam go kiedys i pamietam ze byl super! Dobrze ze mi o nim przypomnialas ;)
UsuńAle tej serii chyba nie ma w Anglii. Ja mialam ten korektor od kolezanki z Polski
coś mi się gdzieś obiło o uszy, że w tej serii nie ma naprawdę jasnego korektora, a obie macie ciemniejszą karnację ode mnie...
UsuńFakt, najjaśniejszy będzie zbyt ciemny i zbyt żółty dla jasnej cery... Ale! Mam jeszcze Match Perfection-Rimmel, jest z pędzelkiem i ma jaśniejsze kolory w gamie od Affinitone. Też fajnie kryje i jest lekki.
Usuńmiałam kiedyś odlewkę tego Rimmela. rzeczywiście był całkiem całkiem :)
UsuńCieszę się że ostrzegłaś mnie przed zakupem. Ostatnio zawiodłam się na Yves Rocher i wolę tego nie powtórzyć.
OdpowiedzUsuńja z kolei będę trzymać się z dala od YR :)
UsuńNie dawno kupiłam swój pierwszy korektor, jest nim fit me z maybelline. Najjaśniejszy kolor. Daje podobny efekt jak ten Twój.
OdpowiedzUsuńfit me ma o wiele przyjemniejszą konsystencję. dream lumi touch jest dużo suchszy
UsuńWygląda na zdjęciu nieźle. Szkoda,że jesteś niezbyt zadowolona:)
OdpowiedzUsuńbo tu jest tuż po aplikacji. po kilku godzinach nie wygląda już tak dobrze, skóra jest ściągnięta...
UsuńNa zdjęciu nie jest żle - ja z racji wieku i zmarszczek pod oczami unikam korektorów bo wyglądam jak własna babcia :)
OdpowiedzUsuńja z kolei lubię wyrównywać korektorem koloryt skóry pod oczami, ale kosmetyk musi mieć nawilżającą formułę :)
UsuńJa po zużyciu korektora z Collection, używam teraz korektora KOBO, z którego jestem bardzo zadowolona. Ma trochę lżejszą konsystencję, przez co i ciut mniejsze krycie niż wspomniany Collection, ale radzi sobie na prawdę dobrze.
OdpowiedzUsuńdla mnie Collection jest za ciężki pod oczy, ale z powodzeniem stosuję go na niedoskonałości :)
UsuńOj, faktycznie ten odcien jest ciemny :/ Mi by nie podpasowal, bo ja musze miec o ton jasniejsze i rozowymi podtonami :)
OdpowiedzUsuńczyli dokładnie tak jak ja :)
Usuńon wygląda na zdjęciach jak moja wcale niejasna dwójka z Flormaru. i też nie lubię tych pędzelków, mam w planach na blogu zjechanie korektora Korres, który ma właśnie taki aplikator, choć nie dlatego go nie polubiłam :).
OdpowiedzUsuńw takim razie czekam na posta, bo jestem ciekawa, czym Ci Korres podpadł :)
UsuńU mnie najlepiej sprawdza się korektor z Collection i kamuflaż z Catrice :)
OdpowiedzUsuńdla mnie Collection jest za ciężki pod oczy, ale uwielbiam przykrywać nim niedoskonałości :)
UsuńNigdy go nie miałam, tak wogóle to chyba nie miałam żadnego korektora z tej firmy. Szkoda, że się nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńJa obecnie korzystam z Loreal True Match Touche Magique i jestem z niego zadowolona ;)
polecam korektor fit me, mile go wspominam :)
UsuńNie miałam go, chociaż może kiedyś kupię dla odmiany od L'Oreala :) Dla mnie kolory są ok.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńA ja go miałam i bardzo lubiłam!
OdpowiedzUsuńz tego, co czytałam, ma szerokie grono zwolenniczek :)
UsuńTego typu korektory w zasadzie nigdy się u mnie nie sprawdzają, więc w ogóle przestałam na nie zerkać. Tym bardziej, że mam już swój ideał - Collection :D
OdpowiedzUsuńna mnie Collection jest za ciężki i odcina się na skórze pod oczami. w innych rejonach twarzy zaś wygląda doskonale. dziwne, co nie?
UsuńDla mnie również jest za ciemny, poza tym w żółtej tonacji wyglądam na chorą.
OdpowiedzUsuńto dokładnie tak, jak ja :)
UsuńMam go i używam i nie urywa. Głównie wycieram nim makijaż czy pod łuk brwiowy.
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńKolor wygląda koszmarnie... Obecnie ślinię się do NYX-a, może w przypływie wolnej gotówki uda mi się spełnić tę zachciankę, którą mogłabym nawet zaklasyfikować do "potrzeb" - nie mam żadnego dobrego korektora pod oczy :)
OdpowiedzUsuńNYX faktycznie zbiera bardzo dobre opinie :)
Usuńja właśnie dlatego go kupiłam - bo było o nim głośno. no cóż, w moim przypadku zachwytu brak, a jeśli szukasz czegoś jasnego, to faktycznie nie jest korektor dla Ciebie...
OdpowiedzUsuń