Tak, ten post miał powstać w okolicach pierwszego dnia wiosny. Tak, jak zwykle zdarzyło się życie i nie było kiedy zebrać myśli. Aż do teraz. Zdaje się, że w ogóle będę pisać nieregularnie, w miarę możliwości, od przypadku do przypadku. Być może rzadziej niż bym chciała, ale całkowicie rezygnować z tego mojego hobby jeszcze nie chcę, więc po prostu spodziewajcie się ode mnie frustrującej nieregularności ;)
A tak w ogóle to bardzo, bardzo się cieszę, że już po zimie. Jestem stworzeniem słońco- i ciepłolubnym.
A teraz przejdźmy do ulubieńców minionego sezonu, co by go podsumować, z nim się pożegnać i wyrzucić go z pamięci.
NARS, bronzer Laguna (klik)
Bronzer Laguna towarzyszył mi przez całą zimę. Bardzo podobał mi się kolor i efekt na twarzy. Nie jest ani za chłodny, ani za ciepły, więc nadaje się zarówno do
konturowania jak i dodania twarzy nieco koloru. Takie bronzery
zdecydowanie lubię najbardziej. Zawiera mikroskopijne drobinki, których
nie widać na skórze. Ich zadaniem jest nadanie produktowi ładnego
wykończenia. Na mnie Laguna utrzymuje się do około ośmiu godzin i
znika równomiernie, bez plam.
Burberry, Cat Lashes
To jeden z moich gwiazdkowych prezentów. Bardzo dobry tusz! Lekko pogrubia rzęsy, ładnie je wyczesuje, nie sypie się, nie kruszy, nie rozmazuje. Daje naprawdę przyjemny efekt końcowy, który jeszcze Wam pokażę.
Vianek, odżywczy płyn micelarny tonik 2 w 1
Kolejny świetny (po nawilżającym) micel od Vianka. Again, dobry skład, szybkie i skuteczne działanie, nie wysusza, nie podrażnia, nie irytuje naczynek. Rzeczywiśce doskonale sprawdza się w roli toniku.
Vianek, nawilżający tonik-mgiełka do twarzy (klik)
Polubiłam się z ichnimi micelami, zaprzyjaźniłam się również z tonikiem. Ma ładny skład, przyjemny zapach, lekko żółtawy kolor, nie uderza po kieszeni, rzeczywiście delikatnie nawilża i mieszka w butelce z atomizerem, który jednak nie daje lekkiej mgiełki, a po twarzy chlusta, co świetnie dobudza rano. Bardzo przyjemnie mi się go używało.
Estee Lauder,
Advanced Night Repair Eye, Advanced Night Repair Synchronized Recovery
Complex II, Night Wear Plus 3-Minute Detox Mask, Day Wear Advanced
Multi-Protection Anti-Oxidant Creme, Night Wear Plus Anti-Oxidant Night
Detox Creme (klik)
W podlinkowanej notce opisałam pokrótce każdą z miniatur z tego zestawu. Tutaj, w ramach podsumowania, napiszę tylko, że doskonale sprawdziły się na szybko odwadniającej się od zimna i grzejników cerze, utrzymując ją w wyśmienitym stanie. Naprawdę byłam pod wrażeniem.
IOSSI, aksamintna róża, krem regenerująco-nawilżający z acerolą, różą i algami (klik)
Na pewno nikogo tą pozycją nie zaskoczyłam. Moja naczynkowa cera zdaje się bardzo lubić różę. A jeśli jest ona zawarta w naturalnym kosmetyku polskiej produkcji, cóż, w to mi graj! Stosowałam krem IOSSI na noc, bo na dzień sięgam po
filtry. Szybko dostrzegłam jego moc. W kilka dni doprowadził
moją skórę do siebie po choróbsku, czyli optymalnie ją nawilżył i
zregenerował zdziesiątkowany katarem nos. Na tym jednak nie koniec. Każdego
ranka patrząc na siebie w lustrze widziałam, jak stopniowo poprawia się
faktura skóry. Naskórek zrobił się zauważalnie gładszy i przyjemny w
dotyku, skóra zyskała na zdrowym, wewnętrznym blasku i wyglądała
naprawdę dobrze. Poza tym krem świetnie łagodził grę naczyń, dzięki
czemu rumień nie dawał mi się mocno we znaki, nie pojawiły się nowe
"pajączki", a cera miała bardziej wyrównany koloryt.
Bandi, krem ochronny z probiotykami SPF 30
Zimą zazwyczaj wystarcza mi SPF 30. Tym razem ochronę tę znalazłam w kremie Bandi, który odpowiada mi również pod wielona innymi względami. Jest gęsty i nie da się go nałożyć cienką warstwą, co w przypadku filtrów jest bardzo dobrą rzeczą. Przy swojej gęstości produkt nie obciąża w żaden sposób cery. Nie jest tłusty, a wręcz daje matowo-satynowe wykończenie na twarzy, a makijaż nosi się na nim bajecznie. Kosmetyk nie wususza skóry i nie szkodzi jej w żaden inny sposób. Nie spodziewałam się, że będę z niego aż tak zadowolona.
Yves Rocher, Riche Creme, Comforting Anti-Wrinkle Cream (klik)
Nie jest mi specjalnie po drodze z marką Yves Rocher; nie mam zaufania do ich kosmetyków. Dlatego pokazany tu krem pod oczy stanowił dla mnie pozytywne zaskoczenie. Przy pierwszym zetknięciu wydał mi się lekki, a co za tym idzie
- mało odżywczy. Podczas regularnego używania okazało się jednak, że to
pierwsze wrażenie było bardzo mylne. Kosmetyk naprawdę dobrze nawilżał.
Znakomicie spisywał się pod makijażem, a stosowany nieco grubszą warstwą na noc rzeczywiście nawilżał i koił,
dzięki czemu skóra była elastyczna.
Oczywiście zmarszczek mi nie wyprasował, ale jestem realistką i nie miałam
podobnych oczekiwań.
Podopharm, maska do dłoni i stóp z mikrosrebrem (klik)
Zima to ciężki czas dla moich wymagających dłoni. Na szczęście miały sprzymierzeńca w postaci marki Podopharm i ich produktu z mocznikiem i mikrosrebrem. Kiedy sięgnęłam po ten krem, moje dłonie przdstawiały obraz nędzy i
rozpaczy. Były przesuszone do tego stopnia, że samoistnie pękała mi
skóra, z plamami egzemy, pomarszczone jak u staruszki. I to pomimo
regularnej pielęgnacji - tak po prostu reagują na zimno, grzejniki i
detergenty (płyny do zmywania naczyń bardzo masakrują mi dłonie).
Wystarczyły dosłownie ze trzy aplikacje abym odczuła i dostrzegła
wyraźną różnicę. Mimo iż krem był dość tłusty, moje dłonie wchłaniały
go niemal całkowicie i zostawał mi na nich jedynie delikatny film typu "niewidzialne rękawiczki". Od razu po
aplikacji odczuwałam ogromną ulgę, znikało uczucie skóry za małej o kilka
rozmiarów. Wspomniane niewidzialne rękawiczki utrzymywały się przez
całkiem długi czas - nie musiałam sięgać po kosmetyk po każdym myciu rąk.
Przy regularnym używaniu kilka razy dziennie z biegiem czasu stan skóry
bardzo się poprawił - znikły przesuszenia, zagoiły się ranki i egzema,
naskórek zrobił gładszy i przyjemniejszy w dotyku.
Podopharm, regenerujące serum do stóp (klik)
Serum miało przyjemny zapach werbeny i nie chłodziło stóp. Stosowałam je na noc grubą warstwą z bardzo dobrymi rezultatami. Skóra moich stóp jest sucha i wykazuje ogromną tendencję do
błyskawicznego rogowacenia w newralgicznych miejscach, na przykład na
piętach. Serum Podopharm moje stopy bardzo ładnie nawilżało,
uelastyczniało naskórek i spowalniało proces rogowacenia.
To by było na tyle. Znacie któryś z wymienionych tu kosmetyków?
Lubię Twojego bloga i nie wyobrażam sobie aby go nie było..
OdpowiedzUsuńWiele rzeczy, które kupiłam po Twoich recenzjach sprawdziło się również u mnie :-)
bardzo Ci dziękuję za te przemiłe słowa :* i cieszę się, że moja pisanina czasem się do czegoś przydaje :)
UsuńNa mojej skórze Laguna jest rudo-złota co skutecznie mnie zniechęca. A tak bardzo chciałam sie z nią polubić.
OdpowiedzUsuńna mojej skórze z kolei Hoola Benefitu nie wygląda optymalnie :(
UsuńZdecydowanie EL uwielbia moja skora i ja ;)
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
Usuńmarzy mi się taki zestaw od Estee Lauder , najlepiej w dużych pełnowymiarowych opakowaniach :P piękny makijaż choć widać tylko skrawek, idealny na czerwony dywan
OdpowiedzUsuńdzięki, dzięki. czasem jak się spieszę, stawiam na proste oko i coś mocnego na ustach ;)
UsuńTym razem nie miałam nic z kosmetyków, które przypadły Ci do gustu:)
OdpowiedzUsuńrozumiem :)
UsuńCałkiem sporo ulubieńców :) Część już u Ciebie kojarzyłam :) Ten tusz ma fajną szczoteczkę, lubię takie :)
OdpowiedzUsuńtroszkę się ich nazbierało, ale to ulubieńcy z trzech miesięcy ;)
Usuńtusz spoko, jestem z niego zadowolona :)
Tusz ma szczoteczkę idealną!
OdpowiedzUsuń:)
Usuńspodziewalam sie tutaj znalezc bronzer Laguna i produkty Vianek, krem różany Iossi i krem pod oczy YR :)
OdpowiedzUsuńmoja blogowa bliźniaczka :****
UsuńFajne produkty:)
OdpowiedzUsuńFajni ulubieńcy, lubię miniatury Estee Lauder
OdpowiedzUsuńja lubię miniatury w ogóle :)
UsuńKrem z YR znam i jest całkiem OK. Nie szaleję za nim, ale to dlatego, że ogólnie nie jestem fanką kremów typowo pod oczy. Sam krem jest bardzo dobry :)
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem nawet jeden z lepszych na rynku :)
UsuńA ić kusicielko :D Muszę kupić ten płyn micelarny Vianka i krem Iossi i tusz Burberry :)
OdpowiedzUsuńZnam tylko produkty vianka i bardzo je lubię, najbardziej za ich naturalny skład! :) a w dobrych cenach można je kupić przez internet, np. w aptece melissa :)
OdpowiedzUsuńdzięki za cynk :) bo przygoda z Viankiem na pewno będzie trwać ;)
UsuńDużo fajnych produktów i spodobało mi się dobudzanie się tonikiem :)
OdpowiedzUsuńha ha, lepsze dobudzanie tonikiem niż red bullem ;)
UsuńProszę pisz nadal, choćby nieregularnie:) Zastanawiam się dlaczego, nie masz zaufania do Yves Rocher? Czy chodzi o ich pseudonaturalne składy, czy o coś jeszcze innego?
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Twoich ulubieńców, nie miałam chyba nic! Ale kilka mnie kusi.
A przepraszam, miałam tonik Vianka, właśnie sobie przypomniałam. U mnie atomizer rozpisał idealną mgiełkę, poza tym nie robił nic, ale za to jak on cudownie pachnie! Kochałam go za zapach!
Usuńbędę pisać, będę :) w UK nie mam za bardzo z kim pogadać o kosmetykach ;)
Usuńtak, pseudonaturalne składy, a i działaniem nie zachwycają. takie zwyklaki ubrane w marketingową otoczkę ;) choć ten krem pod oczy to perełka :)
zgadzam się odnośnie zapachu toniku Vianka :)
Rozumiem. Ja, mimo wszystko, markę bardzo lubię i większość ich kosmetyków świetnie się u mnie sprawdza; uwielbiam też ich perfumy. Rekomendowany przez Ciebie krem pod oczy też kiedyś przetestuję.:)
Usuńrozumiem :)
UsuńNie zaskoczył mnie krem Bandi w tym zestawieniu, bo bardzo lubię pielęgnację tej marki i jeszcze chyba żaden kosmetyk od nich mnie nie rozczarował :).
OdpowiedzUsuńNie rezygnuj z bloga :)! Pisz, choćby raz na czas, myślę że jest tu grono twoich stałych czytelniczek, które wpadają do Ciebie od lat :)
dzięki za krzepiące słowa :*
Usuń