sobota, 17 września 2016

Amilie mineral cosmetics, pierwsze wrażenia dotyczące podkładów w wersji kryjącej i matującej

Bardzo lubię podkłady mineralne w cieplejsze miesiące roku. Lubię też testować nieznane sobie produkty. Problem jednak w tym, że z minerałami czasem nie da się od razu wstrzelić w swój kolor, a wydawanie kilku dyszek na pełnowymiarowe opakowanie łączy się z ryzykiem, że odcień nie będzie trafiony, a my będziemy musiały kombinować. Dlatego bardzo doceniam, że marka Amilie prowadzi sprzedaż odsypek (za jedyne 2,90 zł, a ilość wystarcza na około 10 aplikacji), dzięki którym możemy przetestować na własnej skórze nie tylko różne odcienie (których marka ma naprawdę spory wybór), ale i formuły. Mała ściąga ze strony producenta:



Ze względu na fakt, iż mam cerę tłustą, która z upływem lat wcale nie chce produkować mnej sebum, wykończenie rozświetlające mnie nie interesowało. Kupiłam zatem dwa odcienie z formuły kryjącej (vanilla i olive fair) oraz dwa z formuły matującej (latte i ivory). Wszystkie podkłady aplikowałam pędzlem kabuki marki Lily Lolo. Wraz z próbkami otrzymałam bardzo klarowną "instrukcję obsługi" minerałów, ale i bez niej wiedziałam, co robić, bo nie jestem w tej dziedzinie nowicjuszką.

Odcieni podkładów do wyboru jest mnóstwo: 28 w formule kryjącej, 13 w formule matującej oraz 13 w formule rozświetlającej. Śmiem twierdzić, że każdy znajdzie coś dla siebie. Tym bardziej, że możemy wybierać spośród aż sześciu gam kolorystycznych:

Honey - odcienie ciepłe z brzoskwiniowymi/żółtymi tonami
Beige - odcienie chłodne z beżowymi/brązowymi tonami
Golden - odcienie ciepłe ze złotymi/żółtymi tonami
Olive - odcienie neutralne z oliwkowymi/zielonymi tonami
Natural - odcienie neutralne
Cool - odcienie chłodne z różowymi tonami

Na zdjęciach poniżej widzicie słocze czterech wybranych przeze mnie odcieni. Wydaje mi się, że udało mi się też uchwycić różnicę w wykończeniu. Widać, że dwa pierwsze kolory (formuła kryjąca) mają wykończenie satynowe i są jakby bardziej kremowe w konsystencji, a dwa kolejne (formuła matująca) są zdecydowanie suchsze, bardziej matowe.

od lewej: vanilla (coverage), olive fair (coverage), latte (matt), ivory (matt)


Moim zdaniem krycie można budować za pomocą obu formuł - od lekkiego po średnie poprzez dokładanie cienkich warstw (choć faktycznie formuła kryjąca kryje troszkę lepiej niż mat). Pełnego krycia nie starałam się uzyskać, bo wykończenie na twarzy robiło się coraz bardziej pudrowe, a chciałam uniknąć efektu ciasta. U mnie dwie-trzy cienkie warstwy podkładu to była ilość optymalna. Koloryt skóry był ujednolicony i choć niedoskonałości przebijały (co z powodzeniem można przykryć korektorem), całość wyglądała naturalnie.

Co do wykończenia, na mojej twarzy podobały mi się oba. Formuła matująca dawała efekt bardzo naturalnego, rozświetlonego matu, a kryjąca - ładnej satyny. Co do trzymania sebum w ryzach, w obu przypadkach zaczynałam się wyświecać i czułam potrzebę sięgnięcia po bibułki matujące po około pięciu godzinach po aplikacji. Po małych poprawkach cera wyglądała ładnie przez kolejne kilka godzin. W ostatecznym rozrachunku moja skóra po całym dniu z Amilie wyglądała lepiej i bardziej świeżo (na ile to możliwe) niż z większością podkładów drogeryjnych.

Przejdźmy do słoczy poszczególnych odcieni na twarzy. Zdjęcie środkowe bez makijażu, zdjęcie po lewej - z dwoma cienkimi warstwami podkładu.

Vanilla:

Vanilla to chłodnawy, bardzo jasny beż. Jak widać po kontraście z moją żółtawą szyją ten odcień jest dla mnie nieco za jasny i za chłodny (zbyt różowy).


Olive fair:

Olive fair ma w sobie bardzo dużo zielonkawych tonów. Byłam ciekawa tego odcienia ze względu na naczynka. Jak widać, nałożony na całą twarz dawał na mnie efekt topielicy, bo nie jestem oliwkowa, ale jedna cienka warstwa pod inny podkład, na same policzki i nos, naprawdę ładnie neutralizowała rumień i naczynka. Byłam bardzo zadowolona.


Latte:

Latte to najbrdziej neutralny, jasny kolor z wybranych przeze mnie. Myślałam, że to właśnie on będzie idealny, a o dziwo okazał się dla mnie troszkę za jasny i za mało żółty. Jednak nie jestem neutralna (a tak sądziłam, bo pasują mi zarówno jasne jak i chłodne cienie, róże i pomadki). Dzięki minerałom Amilie odkryłam, że mimo różowej skóry twarzy (cera płytkounaczyniona), tak naprawdę powinnam celować w ciepłe, żółte podkłady, bo taki mam odcień skóry na ciele. Człowiek się uczy przez całe życie...


Ivory:

Spośród czterech odcieni, które sobie wybrałam, Ivory - o jasnym, ciepłym kolorze z żółtymi tonami - okazał się najlepiej dobrany do mnie (choć kusi mnie jeszcze wypróbowanie najjaśniejszego odcienia z gamy golden; ivory jest z gamy miodowej).


Z obiema formułami pracowało mi się znakomicie. Proszki ładnie, bez smug i plam, aplikowały się na twarz pokrytą filtrem (Pharmaceris SPF 30 lub SPF 50), bez problemu rozcierały i stapiały się ze skórą. Ich wodoodporności nie testowałam, ale z demakijażem nie miałam najmniejszych problemów.

Jestem z tej przygody ogromnie zadowolona. Na razie podkładowa szuflada pęka u mnie w szwach, ale będę o Amilie pamiętać na przyszłość i nie wykluczam zakupu. Podkłady Amilie sprawdziły się u mnie nieco lepiej niż podkład Lily Lolo (który się na mnie szybciej wyświeca), Earthnicity (gdzie nie znalazłam idealnego dla siebie odcienia) i Pixie (gdzie nie znalazam idealnego dla siebie wykończenia), a przy tym są przyjemniejsze dla portfela od konkurencji.

26 komentarzy:

  1. ja największą stycznośc mam /miałam z minerałami Lily Lolo :)
    jakoś najbardziej mi podpasowały, ale też oczywiście wszystkich dostępnych na rynku nie testowałam ;)
    a gdzie zamawialas te pudry Amilie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja sobie powoli testuję różne opcje i u mnie Amilie sprawdzają się lepiej niż Lily Lolo, a do tego są tańsze :)

      swoje próbki zamówiłam u źródła - na stronie producenta :) 2,90 zł za odsypkę, bardzo dobry deal :)

      Usuń
    2. tych nigdy nie probowałam, może i u mnie okazałyby się lepsze od Lily Lolo :)
      muszę spróbować, ale to następnego lata, bo teraz wracam do zwykłych podkładów :)

      Usuń
    3. rozumiem :) latem proszki są super, ale kiedy robi się zimno, fajnie "otulić" skórę płynnym podkładem ;)

      Usuń
  2. Ładne efekty, najbardziej pasują Ci odcienie Olive fair i ivory. Kryją drobne zaczerwienienia. Kocham kosmetyki mineralne od kilku miesięcy. Te podkłady też kiedyś poznam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. olive fair był na mnie zbyt zielony, ale nałożony pod inny podkład pięknie neutralizował zaczerwienienia :)

      polecam wypróbować.zwłaszcza, że można kupić próbki :)

      Usuń
  3. Coraz częściej myślę o minerałach - są idealnie blade, fajnie że odsypka nie kosztuje dużo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w ogóle jest ogromny wybór odcieni! wśród zwykłych podkładów dorgeryjnych nie ma takiego wyboru :)

      Usuń
  4. Ja po minerały nie sięgam, ale wiem, że je lubisz i cieszę się, że trafiłaś na takie,które Ci się spodobały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też się cieszę. co nie oznacza, że z ciekawości nie testuję innych ;)

      Usuń
  5. Miałam okazję ich używać i lubiliśmy się jednak wolę tradycyjne podkłady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja latem kocham proszki, a zimą - tradycyjne podkłady :)

      Usuń
  6. Pierwszy raz o nich słyszę, ale ładnie wyglądają na twarzy. Mnie za to najbardziej ciekawi wersja satynowa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo podoba mi się ich naturalny efekt na skórze. Na Twojej twarzy najbardziej podoba mi się ostatni, Ivory, kryje zaczerwienienia i sprawia, że cera wygląda wręcz porcelanowo. Osobiście wolę podkłady kremowe, nigdy nie opanowałam używania minerałów, pewnie głównie z powodu suchej cery.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ostatni zdecydowanie najlepszy :)

      możliwe. mojej tłustej cerze minerały bardzo służą :)

      Usuń
  8. To prawda - lepiej kupować odsypki. Czasem producent określa jakiś odcień jako Vanilla i mi pasuje, a czasem jest zbyt żółty. Nie przekonam się co do jego tonacji, dopóki nie dotrze do mnie próbka. Kiedyś chciałam kupić bronzer z Annabelle Minerals, w tym celu zamówiłam ciemniejszy podkład i wyrzuciłam kilkadziesiąt złotych w błoto:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej :( mam nadzieję, że udało Ci się chociaż go odsprzedać

      Usuń
  9. Dobrze, że mają w ofercie próbki, bo zazwyczaj ciężko dobrać odcień za pierwszym strzałem... co w sumie udowodniłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ogromnie się cieszę, że kupiłam próbki, bo naprawdę nie spodziewałam się, że to akurat ivory okaże sie najlepszy :)

      Usuń
  10. Bardzo ładnie prezentuje się na twarzy!

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię podkłady mineralne, tej marki jeszcze nie miałam, ale wygląda bardzo ładnie, naturalnie :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli podzielisz się swoją opinią :)

Bardzo proszę o niepozostawiane komentarzy typu: "Fajny blog. Obserwuję i liczę na to samo". Nie reaguję na agresywną autopromocję, więc nie spamuj, a ja nie będę musiała cenzurować :)

UWAGA: komentarze w postach starszych niż 7 dni są moderowane. Zmusił mnie do tego zalew automatycznie generowanych komentarzy, mających na celu reklamowanie różnych stron internetowych.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...