Rzecz będzie o kosmetykach do makijażu, po które w zeszłym roku sięgałam najczęściej i najchętniej.
Podkład.
Lily Lolo, China Doll (klik)
Po zapoznaniu się z zestawem startowym kupiłam pełnowymiarowe opakowanie odcienia China Doll tej marki i to właśnie po ten podkład sięgałam w ubiegłym roku najchętniej. Bardzo odpowiada mi lekko żółtawy kolor i naturalne wykończenie kosmetyku na mojej skórze. Krycie daje lekkie w stronę średniego, ale właśnie taki efekt u siebie lubię. Latem co prawda bardzo szybko musiałam posiłkować się bibułkami, ale o tej porze roku w zasadzie zawsze muszę poprawiać makijaż, co bym na twarz nie nałożyła. Podkład służy mojej cerze; nie obciąża jej i nie podrażnia jaśnie pani naczynkowej.
Korektor pod oczy.
NARS, Radiant Creamy Concealer (klik)
Zakochałam się w nim od pierwszego użycia. Kosmetyk ma przyjemną, kremową konsystencję. Nie wysusza skóry pod
oczami, co jest dla mnie ogromnie ważne, a przypudrowany nie zbiera się w zmarszczkach. Charakteryzuje się przy tym świetnym kryciem, a jednocześnie
pięknie odbija światło, dzięki czemu doskonale zakrywa moje zasinienia i
odświeża spojrzenie. Powinnam tu jeszcze wspomnieć, że zanim poznałam genialnego NARSA, najczęściej sięgałam po Liquid Camouflage z Catrice (klik). Nadal uważam, że jest bardzo dobry, ale wysokopółkowego kolegi nie przebija.
Brwi.
Catrice, Eyebrow Set (klik)
Cienie te (z)używałam przez ponad trzy lata! Co za powalająca wydajność. Produkt ma szereg zalet. Zacznijmy od odcieni - pięknie chłodne, żadnej rudości. Zazwyczaj jaśniejszym kolorem zaznaczałam
początek i środek brwi, a ciemniejszym ich koniec. Jaśniutkie blondynki
mogą sięgać tylko po jasny kolor; brunetki będą usatysfakcjonowane, jak
myślę, ciemniejszym odcieniem. Cienie mają ciekawą konsystencję.W dotyku
są jedwabiste, ale też delikatnie woskowe. Nie osypują się podczas
aplikacji i utrwalają włoski bez usztywniania ich. Jeśli lubicie mocno
utrwalone brwi, radziłabym jeszcze sięgnąć po bezbarwny żel.
Maskara.
Artdeco, All In One Panoramic Mascara (klik)
W 2017 roku miałam okazję poznać maskarę, która wywołała moje ogromne zadowolenie. Czerń jest czarna, nic się nie osypuje ani nie
rozmazuje, a ja mogłam cieszyć się efektem wyrazistych, pogrubionych rzęs,
o który na moich rzadkich i krótkich włoskach niełatwo.
Baza pod cienie.
Rival De Loop, Eyeshadow Base (klik)
Tania a jednocześnie bardzo u mnie skuteczna. Trzyma cienie jak marzenie, a mam przetłuszczające się i opadające powieki.
Palety, cienie, róże, bronzery, rozświetlacze.
Tarte, Showstopper Clay Palette (klik)
Ta paleta to spełnione przez Dobrego Duszka marzenie. Uwielbiam ją. Zawartość to sześć cieni o różnych wykończeniach,
bronzer, róż i rozświetlacz. Puder brązujący park ave princess,
o matowym wykończeniu i ładnym, neutralnym odcieniu, na mojej twarzy
wygląda bardzo naturalnie - nie daje efektu brudnej plamy jak
chłodne bronzery ani nie robi ze mnie pretendentki do tytułu umpa-lumpa.
Używam go do delikatnego konturowania i zawsze zachwycam się, jak on
się pięknie rozciera i jak ładnie zgrywa się z odcieniem mojej skóry.
Jedynym minusem tego kosmetyku jest to, że jest tak miękki, iż lekko się
kruszy pod delikatnymi dotknięciami pędzla. Róż fame również ma matowe wykończenie i jest koloru łososiowego.
Kosmetyk jest bardziej zbity od bronzera i nie kruszy się w ogóle. Jest
przyzwoicie napigmentowany, dobrze przyczepia się do skóry i ładnie
rozciera. Trwałość różu i bronzera zależy od użytej bazy. Na
przypudrowanym płynnym podkładzie trzymają się dobre 10 godzin; na
suchszym podkładzie mineralnym - 7-8 godzin. Znikają jednak w ładny
sposób, równomiernie, bez dziur i plam. Rozświetlacz champagne pink jest z nieco innej bajki.
Srebrzysto-różowy, jest znacznie chłodniejszy od różu i bronzera, i
osobiście uważam, że jednak bardziej pasuje w zestawieniu z
chłodniejszymi od Fame różami. Jego wykończenie określiłabym jako
delikatnie perłowe z mikroglitterem, który nie jest widoczny tuż po
aplikacji, ale pokazuje się po kilku godzinach od wykonania makijażu. Cienie
są dobrze napigmentowane i jedwabiste. Tylko jeden z nich, you're a
natural, podobnie jak bronzer, kruszy się pod dotykiem pędzla. Z
pozostałą piątką tak się nie dzieje. Praca z tymi cieniami to prawdziwa
przyjemność. Ładnie przyczepiają się do powieki, dobrze rozcierają, nie
gubią pigmentacji, a na bazie mają kilkunastogodzinną trwałość.
Poszczególne odcienie bardzo mi się podobają, choć zabrakło niestety
matowego jasnego beżu, żeby paleta była w pełni samowystarczalna.
Czuję się w obowiązku dodać, że moją główną paletką "wyjzadową" (staram się przyjeżdżać do Polski co kilka tygodni, o ile to możliwe) nadal pozostaje paleta The Balm Balm Jovi Rockstar Palette (klik). Zawiera ona dwanaście dobrej jakości cieni oraz bardzo ładny, matowy róż i sławny rozświetlacz Mary-Lou, który odpowiada mi pod względem odcienia i wykończenia (nie ma w sobie drobinek).
Innymi cieniami, po które bardzo chętnie sięgałam i którym należy się wyróżnienie, były moje Zoevy. Posiadam ich sześć: The Basic Moment, Blanc Fusion (klik), Caramel Melange (klik), Cocoa Blend (klik), Naturally Yours (klik) oraz En Taupe (klik). Najczęściej sięgałam po The Basic Moment (klik), ale wszystkie je uwielbiam.
NARS, Blush/Bronzer Duo (Orgasm & Laguna) (klik)
W drugiej połowie roku rzadko kiedy rozstwałam się z bronzerem Laguna NARSA. Nie jest ani za chłodny, ani za ciepły, więc nadaje się zarówno do
konturowania jak i dodania swojej twarzy nieco koloru. Takie bronzery
zdecydowanie lubię najbardziej. Zawiera mikroskopijne drobinki, których
nie widać na twarzy. Ich zadaniem jest nadanie produktowi ładnego
wykończenia. Na mojej skórze Laguna utrzymuje się do około ośmiu godzin i
znika równomiernie, bez plam.Z różem się nie dogadałam.
Pomadki.
Giorgio Armani, lip maestro intense velvet color, 504 (klik)
Jest to pomadka w płynie. Gąbkowy aplikator ma idealny kształt i
wielkość, dzięki czemu nabiera odpowiednią ilość produktu na
jednorazową aplikację i daje pełną kontrolę i precyzję podczas tej
czynności. Sam kosmetyk ma lekko musową konsystencję i jest obłędnie
napigmentowany. Jedynie plastikowy zapach nie jest jego mocną stroną. Do godziny po aplikacji pomadka GA ma welwetowe wykończenie. Potem
zastyga na pełen mat. Piękny, soczysty mat. Produkt nie ma tendencji do
wylewania się poza kontur ust czy osadzania w bruzdach wargowych, a na
zębach odbije się tylko, jeśli nałożymy go na usta zbyt dużo. Z trwałością mamy ciekawą sprawę. Jeśli coś konsumujemy w przeciągu
pierwszej godziny po aplikacji, produkt potrafi "zjeść się" po około
trzech godzinach. Jeśli natomiast jemy i pijemy już po jego zastygnięciu
na mat, trwałość wynosi nawet 7-8 godzin, choć po pierwszych czterech
kolor zauważalnie blednie, a na ustach zostaje coś na kształt stainu. A
teraz najlepsze: naprawdę nie wiem, co to za magia, ale ten wyrazisty
kolor zjada się bardzo równomiernie. Niewiarygodne! Normalnie tego typu
pomadki znikają od środka ust pozostawiając wokół nich obwódkę, lub
brzydko wykruszają się z kącików. Tutaj nic takiego nie ma miejsca. I
dlatego właśnie tak lip maestro pokochałam. No i za kolor.
MAC, Diva, Rebel (klik)
Diva. Nie mam niczego podobnego w swojej przepastnej kolekcji. Nawet nie
wiedziałam, że tak dobrze będę się czuć w czerwonym brązie! A tymczasem
okazuje się, że jest to kolor bardzo twarzowy, wręcz wyrafinowany. W
konsystencji pomadka jest sucha i trochę
topornie się nakłada; trzeba poświęcić jej nieco uwagi. Efekt jest
jednak tego wart. Pomadka jest względnie trwała - z piciem i nietłustym
jedzeniem pierwsze prześwity widzę po pięciu-sześciu godzinach. Niestety
do poprawek trzeba zmyć pierwszą warstwę i aplikować kolor ponownie.
Dokładanie koloru na pierwszą warstwę skutkuje dziwnymi grudkami i nie
wygląda ładnie.
Rebel to przepiękna chłodna śliwka o satynowym wykończeniu. Czuję się w
niej trochę jak gwiazda rocka. Nosi mi się bardzo komfortowo, a ponieważ lekko wgryza się w usta, jest również trwała (potrafi nie wymagać poprawek przez około siedem godzin) i
ładnie, równo się zjada.
Idealne zimowe kolory.
Marc Jacobs, Le Marc Lip Creme, Kiss Kiss Bang Bang (klik)
Pomadka nie ma wyraźnego zapachu ani smaku. Na ustach daje piękne
wykończenie satynowego matu. Zgodnie z obietnicami producenta jest
rewelacyjnie napigmentowana i jedno przejechanie po wargach przyjemnie
kremowym sztyftem zostawia pełnię koloru i krycia. Kosmetyk nie ma
tendencji do zbierania się w bruzdach na wargach, emigrowania poza
kontur ust czy odbijania się na zębach. Odcień Kiss Kiss Bang Bang to taka dzienna marsala, czyli średnio jasna
mieszanka różu, brązu i czerwieni. Idealny niezobowiązujący, pasujący do
wszystkiego kolor (dla mnie). Co ważne, kosmetyk nie wysusza mi ust. Co do trwałości, producent obiecuje 10 godzin. Cóż.... Moja sztuka (nie
wiem, jak zachowują się inne odcienie) tak trwała nie jest. Z jedzeniem i
piciem poprawki muszę nanosić po 3, góra 4 godzinach. Z bliska widać,
że pomadka nie zjada się równomiernie, ale z konwersacyjnej odległości
nie rzuca się to w oczy. Ale to taki szczegół. Ogólnie jest to naprawdę
przyjemna szminka, dająca swojego rodzaju namiastkę luksusu noszącemu
(albo może ja mam takie odczucia, bo większość moich pomadek pochodzi z
drogerii).
Lakiery do paznokci.
Na paznokciach najchętniej nosiłam:
Essie, Shure Shot (klik)
Essie, Watermelon (klik)
Colour Alike, Stardust Stories, 623 Dragon's Heart (klik)
Mollon Pro, 84 (klik)
Akcesoria.
Żaden makijaż nie mógł obyć się bez Beauty Blendera (klik). Król jest tylko jeden!
A doskonałe, bardzo chłonne, przystępne cenowo, duże i nienaruszające makijażu bibułki to te różowe z Theatric (klik):
I jak, czymś Was zaskoczyłam?
Armani kusi mnie od jakiegos czasu, ale jakos nigdy jeszcze sie nie zdecydowalam na zakup. Z tym duo narsa to wiesz, moim hitem nie jest. I jezeli ma m tej marce dac jeszcze szanse, to chyba wlasnie korektorowi. Chociaz kocham clarinsa, ale po prawie roku juz zaczyna mnie ciagnac do nowosci...
OdpowiedzUsuńa mnie dzięki Tobie ciekawi Clarins :)
Usuńcudne paznokcie, skoro lubisz Lily Lolo, China Doll- podkład , który sama miałam, używałam i uwielbiam to wypróbuj też Earthnicity- Moonlight - teraz mam drugie opakowanie. Używam tylko tych podkładów i kremów bb skin79.
OdpowiedzUsuńdzięki za sugestię, może spróbuję :)
UsuńAleż ten Armani na Tobie wygląda <3
OdpowiedzUsuńMuszę się w końcu skusić na korektor Narsa,żeby się sama przekonać odnośnie jego właściwości.
dzięki :*
Usuńja jestem w korektorze zakochana po uszy :)
Wesoła i kolorowa gromadka :) Życzę kolejnych super odkryć w 2018 roku :)
OdpowiedzUsuńdziękuję i zawzajem :*
UsuńTen tusz z Artdeco hit!
OdpowiedzUsuńto prawda :)
UsuńWielokrotnie myślałam nad zakupem Lily Lolo, ale musiałabym chwycić najpierw próbki. Pewnie wzięłabym ze trzy dla porównania, a to już ponad 30 zł + wysyłka :/. No i w przypadku żadnego odcienia nie mam przekonania, że byłby dla mnie dobry, gdy patrzę na swatche. NARS Laguna jak na razie nie skradł mojego serca, ale mam od niedawna i użyłam raptem 2 razy, więc za szybko na werdykt. Theatric na pewno kupię :). A oryginalny BB po raz pierwszy wpadł w moje ręce wczoraj <3
OdpowiedzUsuńmogliby trochę udoskonalić politykę próbkową, to prawda :/
Usuńmam nadzieję, że NARS jednak się sprawdzi :)
udanej przygody z BB!
Moje odkrycie i ulubieniec 2017 to rowniez Beauty Blender! Pieknie Ci w Armani i Mac Diva :)
OdpowiedzUsuńBB nie ma sobie rónych ;)
Usuńdziękuję :*
Do mnie dopiero dotarła paletka Basic Moment. Liczę, że mnie zadowoli :)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki :)
UsuńSporo masz tych ulubieńców :D. Widać był to udany rok :).
OdpowiedzUsuńa i tak starałam się ograniczać :D
Usuńśliczne makijaże! bardzo pasują CI te odcienie szminki :) mam ten sam beauty blender :) pozdrawiamy i zapraszamy :)
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję :)
Usuńteraz mam marmurkowy BB i jest super,ale w dotyku troszkę inny niż wersja nude...
Podobaja mi sie Twoi ulubiency, poluje na ten tusz z Artdeco :D
OdpowiedzUsuńcieszę się :)
Usuńowocnego polowania!
Podkład Lily Lolo też bardzo lubię, a Orgasm to bardzo przereklamowany róż!
OdpowiedzUsuńbardzo się zdziwiłam, że aż tak się z tym różem nie dogadałam :/
UsuńW zasadzie to wszystkie te kolory na ustach wg mnie do Ciebie pasują :*
OdpowiedzUsuńAle... ta czerwień... jest boska ♥
Usuńdziękuję :*
UsuńNo proszę, u mnie też minerałek LL to podkład roku, a zupełnie się tego po sobie nie spodziewałam, biorąc pod uwagę, jak bardzo jestem wygodna i jak bardzo drażnią mnie sypkie pudrowe formuły :). Korektor NARS-a mam, ale jakoś niezbyt często po niego sięgam i nie wyrobiłam sobie zdania. Teraz mam dużo większą ochotę się nim zająć :). Set Catrice jest świetny, dawno go nie miałam, bo przerzuciłam się na Gimme Brow (zniknął!!!) i kredki. Z NY przywiozłam podobny do Catrice produkt z ABH, ale powiem Ci, że wielkiej przewagi w jakości nie widzę... Chyba kupię ten set i porównam go z ABH, bo aż jestem ciekawa, czy mnie pamięć nie zawodzi.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie wiem, co zrobić w temacie palet Zoevy. Kiedyś bardzo chciałam wypróbować chociaż jedną, ale potem naczytałam się tyle negatywnych opinii, że kompletnie przeszła mi ochota. A Ty masz aż sześć! Chyba się skuszę, jak znajdę je w jakiejś dobrej promocji. Szukam czegoś nieprzesadnie napigmentowanego, bo okazało się, że paleta Loraca powaliła mnie pigmentacją i... wcale dobrze sobie z nią nie radzę. Za ciemne te makijaże, zbyt mocne na co dzień, czasem nie mogę ładnie podkreślić załamania. Piękna jakościowo, ale wystarczy, że chwycę po jakiś nieoptymalny pędzel i już nieszczęście gotowe.
PS czerwone włosy rewelacja!!!! <3
minerały górą :)
Usuńja teraz przerzuciłam się na maskarę do brwi L'Oreal i jestem baaardzo zadowolona :)
aha, czyli znowu hype (ABH) ;)
ja cienie Zoevy lubię bardzo. może mają niekiedy tendencję do osypywania, ale poza tym niewiele mogę im zarzucić :)
to były włosy wściekle różowe i pigment sie ich w ogóle nie chciał trzymać, a mi by się nie chciało koloryzować co dwa tygodnie ;)
no z kolorowka poszlo mi gorzej i wiekszej czesci nie zgadam :)
OdpowiedzUsuńtakie kolory na ustach sa stworzone dla Ciebie! ja w drugiej polowie zeszlego roku wrocilam na calego do nudziakow i do kolorow mnie na ustach nie ciagnie w ogole.. :)
ja kocham kolor na ustach, ale z nudziaków też nie rezygnuję, kiedy nie chce mi się makijażu ust kontrolować ;)
UsuńBB też uwielbiam;)
OdpowiedzUsuńPomadki, które wytypowałaś bardzo Ci pasują.
dziękuję :)
UsuńJeszcze niczego nie maiałam z tej listy :( Podobają mi się te pomadki, a nie umiem się rpzekonać sdo malowania ust
OdpowiedzUsuńja uwielbiam malować usta :)
UsuńO, nie wiedziałam, że Lily Lolo ma w UK inne opakowania. Ja właśnie ostatnio poznaję ich produkty i są naprawdę fajne :)
OdpowiedzUsuńlol, nie, to są stare opakowania, przed zmianą ;)
UsuńWatermelon - klasyk! Piękny i swego czasu uwielbiałam:) U mnie podkład z LL był pierwszy, ale w tej chwili znalazłam zdecydowanje lepsze:)
OdpowiedzUsuńpróbowałam jeszcze Pixie i Earthnicity, ale ich podkłady nie podeszły mi do końca :)
Usuń